Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/34

Ta strona została przepisana.
Myjże swoje białe liczko
165 

Drobniutkiemi łzami,
Bo wrócili już Moskale
Innemi drogami.


II

Siedzi ojciec w końcu stołu,

Głowę chwycił w ręce
170 

I nie spojrzy na świat Boży
W swej ciężkiej udręce.
Koło niego matka stara
Zalewa się łzami

I takiemi do swej córki
175 

Przemawia słowami:
„Cóż wesele, córko moja?
Czemuż niema pary?
Gdzież są twoi starostowie,

Gdzie druchny, bojary?
180 

Idź do Moskwy, córko moja,
Może znajdziesz swatkę,
Tylko nie mów dobrym ludziom,
Że masz jeszcze matkę.

Przeklęty dzień i godzina,
185 

Kiedym cię powiła!
Czemuż ja cię przed świtaniem
W wodę nie wrzuciła?
Byłabyś się zdała gadom,

A nie Moskalowi..
190 

Dziecko moje, córko moja,
Kwiecie mój różowy!
Jak jagódkę, jak ptaszynę,
Tak jam cię pieściła

Na swą biedę... Córko, córko,
195 

Cóżeś ty zrobiła?