Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/43

Ta strona została przepisana.

Aż tu naraz sroga

Przyszła zima.
470 

Idzie Katria,
Wicher śniegiem miecie,
Ona w łapciach i podarta
Świtka na jej grzbiecie.

Idzie Katria, ledwo idzie,
475 

Patrzy — coś szarzeje
Hen, w oddali. To Moskale!
Och! I serce mdleje.
Leci, pędzi na spotkanie,

Przybiegła zziajana
480 

I pyta się, czy niema tu
Jej pana Iwana?
A Moskale, jak Moskale,
Śmieją się, żartują:

Aj da baba! Aj da naszi!
485 

Kawo nie nadujut!”
Spojrzy na nich Katarzyna:
„Ludzieście, jak wszędzie!
Nie płacz synu, biedo moja,

Niechaj co chce będzie,
490 

Pójdę dalej, aż go spotkam
I oddam dziecinę,
Oddam ciebie, gołąbku mój,
A sama — niech ginę!”

Ryczy, wyje zawierucha,
495 

Szaleje zawieja,
Stoi Katria pośród pola
I gorzkie łzy leje.
Uciszyło się na chwilę,

Znużony wiatr ziewa, —
500 

Płakałaby jeszcze Katria,
Ale łez już niema.