Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/63

Ta strona została przepisana.

Jak błękit niebieski bez granic widnieje,
Tak duch bez początku i śmierci istnieje...
Lecz gdzieżto on będzie?... dźwięk przemijający!...
Ach! Dajcież przynajmniej choć pamięć mi swoją,

Bo ciężką jest piersi bezsławna mogiła.
30 

Kochała was ona, o kwiaty wy moje!
I dolę tę waszą opiewać lubiła.
Tymczasem do świtu zaśnijcie, me dzieci,
A ja wam watażki poszukam po świecie.

Hejże, zuchy, Hajdamacy!
35 

Świat wielki dowoli,
Lećcie, chłopcy, pohulajcie,
Poszukajcie doli.
Syny moje niedorosłe,

Nierozumne dzieci,
40 

Kto was szczerze, sierot biednych,
Przygarnie na świecie?
Syny moje, orły moje!
Hej, na Ukrainę!

Choć i licho tam się zdarzy,
45 

To pośród rodziny.
Tam znajdziecie dusze szczere,
Zginąć wam nie dadzą;
A tu... a tu... ciężko, dziatki!

Kiedy do dom zaprowadzą,
50 

Powitają was ze śmiechem,
Ten już zwyczaj mają —
Wszyscy wielcy, drukowani,
Słońce nawet łają:

„Nie z tej strony — mówią — wschodzi
55 

I niedobrze świeci,
Takby — mówią — należało...”
Co tu robić, dzieci!
Trzeba słuchać, któż wie? Może