Strona:Teodor Jeske-Choiński - Klemens Junosza Szaniawski.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

gonie („Don Kiszot żydowski”, 1885 r.), a drugie przetłumaczył („Szkapa”, 1886 r.).
Studja nad literaturą żargonową otworzyły przed Junoszą szersze widnokręgi, nieznane autorom, czerpiącym tylko z żywej obserwacji. Zaklęty świat tak zwanych uczonych w piśmie, grzebiących się w talmudzie, nie biorących udziału w walce o byt powszedni, stał się dla niego przystępnym. Dowiedziawszy się od samych żydów, co myślą, czują, o czem marzą, dokąd zmierzają, dodał Junosza do swoich typów dawniejszych nowe, pomijane zwykle przez humorystów polskich. „Kupcy pobożni”, „uczeni mełamedowie”, „niepraktyczni marzyciele” pomnożyli galerję jego postaci żydowskich.
Nie sam tylko Junosza malował żydów, bez których obraz wsi i miast polskich byłby niedokładnym. Zajmowali się nimi pilnie Eliza Orzeszkowa i Michał Bałucki, idealizując ich w celach publicystycznych, drwili z nich Józef Rogosz i Sewer, bawią się nimi wszyscy współpracownicy naszych pism humorystycznych.
Ale tylko Junosza odtwarzał ich przedmiotowo, bez tendencyjnej miłości lub nienawiści i wyzyskał całego „szarego”, chałatowego żyda w najrozmaitszych jego przejawach, od „uczonego” mełameda począwszy, aż do „znakomitego” felczera (Icek Harmider w „Monologach”).
Gdyby się żydzi chcieli uczyć od swoich krytyków, powinniby się wczytywać z wielką uwagą w dzieła Junoszy; dowiedzieliby się bowiem z nich, czego trzeba unikać, by zbliżyć się do społeczeństwa, z którem ich los złączył.
Junosza nic schlebiał żydom, nie idealizował ich, nie tłumaczył ich wad i przywar, lecz nie znęcał się także nad nimi. Nieszczęśliwy lub uczciwy był dla niego nieszczęśliwym i uczciwym, bez względu na to, z jakiej rasy pochodził.

(D. c. n.)
Teodor Jeske-Choiński.