Strona:Teodor Jeske-Choiński - Klemens Junosza Szaniawski.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

zdrowiu, nie wyjeżdżał nigdzie, ani do wód krajowych ani zagranicznych, nie wypoczywał, nie odświeżał się, nie szukał wrażeń artystycznych, Przykuty do taczki roboty dziennikarskiej, niepokojony bezustannie troską o byt powszedni, szamotał się z trudnemi warunkami, jak ptak w sidłach wiądł, sechł w oczach rówieśników, aż runął pod nadmiernem brzemieniem życia. Znaglony w końcu przez lekarzów do systematycznej kuracji, wyjechał po raz pierwszy na dłuższy wypoczynek. Było jednak już za późno. Jego stargany organizm wypoczął, ale na zawsze. Dnia 21-go marca doniesiono redakcjom warszawskim, że Klemens Junosza uległ w Otwocku, w sanatorjum dr. Geislera, paraliżowi serca.
Jest pomiędzy powieściami Junoszy jedna, której tytuł, „Syzyf”, możnaby położyć na jego pomniku. Jak mityczny syn Eola, pchał i on pod górę olbrzymi kamień, a głaz okrutny staczał się ciągle na dół, przygniatając go swoim ciężarem.
Nie pierwszym on i nie ostatnim pisarzem-artystą zmiażdżonym przez kamień pracy zarobkowej i troski ustawicznej o niepewne jutro, los bowiem przypinając do ramion dzieci Apollina skrzydła, obdarza je rzadko równocześnie zmysłem praktycznym.
Pociąg do pióra odezwał się w Junoszy bardzo wcześnie.
Już w r. 1871-ym pomieściły warszawskie Kolce kilka dowcipnych, przygodnych korespondencji, wierszem i prozą, których autorem, jak się później okazało, był twórca „Łaciarza”. Sam jednak Junosza liczył swoją służbę publiczną dopiero od roku 1874-go, czyli od daty stałego współpracownictwa w Kolcach.
Osiadłszy w Warszawie, zasiał Klemens Junosza artykułami dziennikarskiemi i drobnemi utworami artystycznemi nie samo tylko Echo, do którego wszedł jako współredaktor. Jak wszyscy literaci warszawscy, żyjący z pióra, pisywał on do różnych gazet i tygodników.
Znając z osobistego doświadczenia bardzo dobrze stosunki wiejskie, rozwinął głównie w tym kierun-