Strona:Teodor Jeske-Choiński - Klemens Junosza Szaniawski.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

trochę młyn i trochę propinacje. Reszta będzie wasze, jakbyście na drodze znaleźli... prawie za darmo wasze będzie: Chodźta do izby, zara wam litkup sprawię, mam taką fajn pieprzówkę, że aż oko zbieleje.
— Może wy sobie miarkujecie na nich — dodał Jankiel, wskazując ręką folwark, kiedy chłop milczał — ny, a co z tego? Uni kapcany są, uni bankruty! Wy może jeszcze czapkę przed nimi będzieta zdejmować? Za co? Ja tyż jestem bardzo miłosierny i mam także miękkie serce, ale jak kto kapcan, to na co jemu miłosierność? Jemu miłosierność tak pasuje, jak groch do ściane.
W ten sposób przekonywa dalej żyd, a chłop słucha i milczy, knując zdradę przeciw zdradzie. On, chłop z chłopów, nie będzie korzystał z nieszczęścia swoich panów, on, nabożny katolik, pomoże im raczej, zastawi ich przed chciwością żyda.
I tak się też stało.
Za namową Marcina Gajdy, seniora i sołtysa wsi, nabyli włościanie zarzeccy od pani z wolnej ręki część gruntów i łąk, oddalonych od folwarku, ocalając w ten sposób majątek od subhasty. Uczciwość chłopów i zaradność starego rządcy, żmujdzina Dyrdejki, wydarły rodzinę szlachecką z rąk żydowskich.
„Na zgliszczach” można nazwać typem obrazków wiejskich Klemensa Junoszy, w powieści tej bowiem występują i łączą się wszystkie rysy znamienne jego indywidualności autorskiej.
Tłem powieści jest przeciętna wieś polska z rozległemi łanami i łąkami, ujętemi w ciemną ramę lasów. Jakiś rzewny cichy smutek wieje nad naszą płaską ziemią, gdy słońce zajdzie za borem i spokój wieczoru ogarnie pola, drzewa i mieszkania ludzkie. Nie stroją jej wieńce gór, nie sklepi się nad nią wiecznie pogodne niebo. Szmer ukojonego morza nie kołysze jej do snu.