Lubieżny satyr i lekkomyślny bluźnierca w sukni pokutniczej na łożv bezsilności!... Jakaż to przykra tragedya!... Straszliwie ukarał żydowski Jehowa Heinego za jego „religię uciechy.“ Jehowa, bo lżonego chrześcijaństwa nawrócony grzesznik nie przepraszał.
I Danton „przeprosił Boga i ludzi,“ ale dopiero wtedy, gdy był bezsilnym, kiedy go żandarmi Komuny paryskiej zamknęli w klatce Conciergerie. Jego przeprosiny Boga i ludzi nie wskrzesiły owych tysięcy nieszczęśliwych, zamordowanych przez niego.
I przeprosiny Heinego nie uzdrowiły owego legionu filozofujących dyletantów, zatrutych jadem jego bluźnierczego dowcipkowania.
Szkodliwszym od zwykłych rezonerów bezwyznaniowych był Heine, walczył bowiem z religią nie argumentami, niedostępnemi dla wszystkich, lecz bronią Voltaire’a — urągliwym śmiechem, Mefistofelowym chichotem, płaskiemi drwinami. A śmiech, w połączeniu z błyskotliwym frazesem, „bierze“ zawsze półoświeconych inteligentów. Nikt nie chce przecież być śmiesznym.
Heine wniósł do literatury niemieckiej i wszechświatowej osobny rodzaj humoru, raczej dowcipu, nieznanego dotąd społeczeństwom aryjskim. Niema w tym dowcipie ani Gemütlichkeit niemieckiej, ani błyskotliwości francuskiej, ani jowialności polskiej. Jego dowcip nie śmieje się, lecz wyśmiewa, nie gryzie sercem, nie krytykuje, lecz drwi, kąsa, pluje, nie
Strona:Teodor Jeske-Choiński - Poznaj Żyda!.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.