Strona:Teodor Jeske-Choiński - Poznaj Żyda!.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

lacyjne są zupełnem przeciwieństwem rzetelnych obrotów handlowych. Giełdziarze bowiem nie mają najmniejszego zamiaru umieszczania swych kapitałów na giełdzie. Albo nie posiadają wcale nabywanych i sprzedawanych efektów, albo też nie myślą o rzeczywistem zakupnie. Najczęściej nie posiadają nawet pieniędzy, które markują na giełdzie. Grają więc poprostu w hazard ze szkodą właścicieli efektów, któremi miotają między haussą a baissą, jak piłką.
Do jak szalonych cyfr ta zabawka kupiecka dochodzi, można się przekonać np. na giełdzie wiedeńskiej. W jednym dniu, jak opowiada Neuwirth, historyk krachu z r. 1873, kupiono za 452 miliony florenów. akcyi.
Najlepszą ilustracyą do twierdzeń Swobody jest okoliczność, że bardzo często ogłaszają zwykli, ubodzy maklerzy, po zrobionych obrachunkach miesięcznych, swą „niewypłacalność.“ Zdarzają się wypadki, że taki makler zostawia po sobie „różnicy“ kilkakroć sto tysięcy marek, koron lub franków. To znaczy: jeżeli wygram, wezmę pieniądze, a jeśli przegram, nie pokażę się już więcej na giełdzie i na tem koniec. Bo cóż mi wezmą? Gdy ktoś gra w karty bez pieniędzy, licząc na nieszczęście innych, to bierze go się za kołnierz, policzkuje i wypycha za drzwi. Gdy ktoś ukradnie z głodu łokieć kiełbasy, bochenek chleba, to nazywa go się złodziejem i wsadza do kozy. Ale giełdziarz, nie wyrównawszy różnicy, jest tylko... niewypłacalnym. Wyko-