rze, dla których jest obojętną rzeczą, gdzie ich popędzą, bo nie mają nic do stracenia, a wszystko do wygrania, albo też niepraktyczni marzyciele, zwróceni twarzą w przyszłość, w jutro.
A burżuazya żydowska nie jest ani nędzarzem, ani marzycielem i dlatego nie sprzyja złotym snom syonistów.
Obojętność burżuazyi żydowskiej na ruch syonistyczny niepokoi słusznie Herzlów i Nardauów, w jej to bowiem głównie ręku spoczywają kapitały żydowskie, tak wielkie, iż gdyby je ruszono z miejsca, możnaby gdzieś w Afryce lub Ameryce zakupić niewątpliwie tyle ziemi, ile jej potrzeba do odbudowania „Syonu.“
Na robotę syonistów spogląda nieprzychylnie jeszcze trzecia grupa Żydów, nie tak liczna, jak poprzednia.
Niewielki procent Żydów różnych sfer i zajęć, przywiązał się w istocie do swojej ziemi rodzinnej, i nie chce jej opuścić.
Chrześcijanin jednak, zastanawiający się nad rozwiązaniem sprawy żydowskiej, nie może zwracać uwagi na przeciwników syonizmu, raz, że stanowią oni zaledwie dziesiątą część całego narodu Judaitów, rozproszonego po wszem świecie, drugi raz, że ta część dziesiąta topnieje ciągle i oderwie się z czasem zupełnie od narodu żydowskiego. Codziennie chrzci się gdzieś w miastach europejskich Żyd bogatszy lub oświeceńszy. Ten dorobił się znacznej
Strona:Teodor Jeske-Choiński - Poznaj Żyda!.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.