fieldem go zrobili i ministrem) nie umiał zapomnieć o wybraństwie żydowskiem. W powieściach swoich nazywa Żydów „arystokracyą natury,“ jedynym narodem, z którym „Bóg raczył rozmawiać,“ a chrześcijan, swoich dobrodziejów, swoich przyjaciół — potomkami rozbójników, piratów, rasą podrzędną.
Tę megalomanię, tę arogancyę żydowską, silniejszą od ich woli, od ich sprytu, możnaby pominąć, wzruszywszy ramionami, gdyby nie była szkodliwą. Ale ona jest zaciętym wrogiem wszystkich innowierców. Bo uczy jeszcze historya, iż Żydzi, gdziekolwiek z nich tolerancya chrześcijan zdejmowała żółtą lub czerwoną łatę, gdziekolwiek się innowiercy do nich życzliwie zbliżyli lub służyły im jakieś przyjające warunki — zapominali natychmiast o swojem wyjątkowem położeniu, zmieniali się w aroganckich, butnych megalomanów, żądających nietylko równych praw, lecz przywilejów dla siebie, władzy nad swoimi gospodarzami. Na tolerancyę, obecnie na humanitaryzm, powoływali się, powołują się, a byli sami zawsze nietolerantami względem swoich „odstępców“ i bezwzględnymi krytykami wierzeń i ideałów innowierczych. W chwilach ciężkich, odcięci od możności rządzenia gojami, rujnowali ich lichwą i swoją „czysto-kapitalistyczną“ metodą kupiecką.
Ta nienaruszona żadnem bolesnem doświadczeniem megalomania w połączeniu ze świadomym, celowym wyzyskiem innowierców i lichwą — jest matką t. zw. antysemityzmu. Nie chrześcijanie wywoływali pogromy i bojkoty żydowskie, nie oni byli
Strona:Teodor Jeske-Choiński - Poznaj Żyda!.djvu/239
Ta strona została uwierzytelniona.