przyjęło chrzest, lecz miliony wiernych wyznawców Mojżesza pozostały, jak były, zawsze innym narodem wśród narodów innych... narodem, nienawidzącym i znienawidzonym.
Ostatnia próba asymilacyi nie posunęła sprawy ugody żydowsko-chrześcijańskiej ani o jeden krok naprzód, bo asymilacya żydowska wogóle jest mrzonką, jest eksperymentem, podjętym bez udziału głównego aktora. Rodzi się ona w głowach gromadki postępowych chrześcijan, zapala serca kilkudziesięciu, kilkuset szlachetniejszych, oświeceńszych Żydów, pragnących szczerze porozumienia stron powaśnionych, ale wielkie masy tak chrześcijańskie, jak żydowskie, rozdzielone wzajemną nienawiścią, przypatrują się obojętnie zabawie, w której skutek nie wierzą.
A przecież, gdy się mówi o „asymilacyi“, idzie przedewszystkiem o te wielkie masy, gdyż one to stanowią naród. Garstka oświeconych Żydów, złączonych z światem chrześcijańskim wspólnymi interesami, wspólną pracą, a poczęści i wspólną kulturą, zlewa się i bez prób asymilacyjnych, po pewnym czasie za pośrednictwem chrztu z t. zw. ludnością rdzenną. Te zaś wielkie masy żydowskie, te miliony, stanowiące naród, nie chciały nigdy asymilacyi, opierały się jej po wszystkie czasy z zaciętością, godną podziwu.
Godną podziwu?... Niewątpliwie! Bo godnym podziwu jest naród, który, prześladowany, bity, gnany z kraju do kraju, wszędzie obcy, wzgardzony,
Strona:Teodor Jeske-Choiński - Poznaj Żyda!.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.