spojrzał, czego się dotknął, widział zawsze w ciemnych barwach. Wybierał świadomie tylko takie tematy, które się nadawały do czarnych malowideł. A gdzie spotkał odrobinę światła, odblask dobroci, serdecznych porywów, tam gasił starannie owe jasności.
Przybyszewski wyrósł z nitzscheanizmu i dekadentyzmu Europy zachodniej, Żeromski zaś z rozczarowań naszego pokolenia pozytywistycznego, z socyalizmu i pesymizmu rosyjskiego. Jedną tylko cechę wspólną mają ci dwaj utalentowani pisarze: są obaj erotomanami, chorobliwymi zmysłowcami.
Erotomania, rozwichrzona anarchią logiki pojęć rewolucyjnych, poddała Żeromskiemu pomysł do jego „Dziejów grzechu”.
Nie było jeszcze w Polsce książki, od Jana Kochanowskiego począwszy aż do Henryka Sienkiewicza, o którejby zaraz po jej wyjściu tyle pisano i mówiono, co o „Dziejach grzechu”. A nie tylko mówiło się, pisało, drukowało bezustannie o tej powieści, ale co chwila stawał to tu, to tam jakiś prelegent na katedrze i rozprawiał szeroko o „arcydziele” Żeromskiego. Improwizowano nawet sądy literackie z całym aparatem sądów koronnych. Z jakąś okrutną zaciekłością sławiono tę okrutną książkę, posługując się wszystkimi środkami reklamy.
Jakże wygląda to dziwo, które ludzi rewolucyjnych tak bardzo zajmowało?
Jakaś panna, dziecko starej kultury (szlachcianka), Ewa Pobratyńska, niezwykle rasowo urodziwa, niezwykle duchowo piękna, czysta czystością dziewiczej duszy i czystego serca, wychowana religijnie wierząca, była u spowiedzi i przygotowuje się właśnie do komunii świętej. Przygotowuje się szczerze, z całą wiarą dobrej katoliczki, z całem skupieniem niepokalanej duszy, pragnącej oczyścić się nawet z najlżejszego pyłu życia powszedniego.
Strona:Teodor Jeske-Choiński - Seksualizm w powieści polskiej.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
13