Strona:Teodor Jeske-Choiński - Seksualizm w powieści polskiej.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
21  


lentowanego pióra i z całą psychologią kobiet lubieżnych na chłodno, z premedytacyą.
Zdaje się jednak, że nie istotną kobietę bez skazy miała na myśli, tworząc Renę Bohuszową, w takim bowiem razie byłaby się ulitowała nad niedolą nieszczęśliwej. Nie zbywało jej przecież na tkliwych, serdecznych tonach, na szczerej sympatyi w „To, o czem się nie mówi”. Dla prostej ulicznicy zdobyła się na mnóstwo dobrych, ciepłych, współczujących słów, a kobietę cieleśnie czystą, niezbrukaną nierządem, skopała, zbezcześciła, cisnęła wkońcu w błoto, żegnając ją cynicznym okrzykiem: niczyja, niczyja!
Znany, wytrawny krytyk, Adam Siedlecki, pisze o „Kobiecie bez skazy” Zapolskiej w „Muzeionie” pomiędzy innemi: „Talent p. Zapolskiej gotów jest do stworzenia powieści lub dramatu wówczas, gdy nienawiść do jakiegoś typu rozżarzy się w niej do czerwoności. W takiej dopiero temperaturze autorka „Mężczyzny” czuje w sobie temat. W pojęciu, a raczej w temperamencie p. Zapolskiej tworzyć znaczy zohydzać. Twórczość jej nie zna innych ideałów, jak tylko negatywne. Postacie t. zw. dodatnie, t. j. te, które chce wprowadzić w sferę swojej sympatyi, czy współczucia („Kaśka Karyatyda”, „Panna Maliczewska”. „To, o czem się nie mówi”) są zazwyczaj ofiarami, istotami pognębionemi przez świat tamtych typów. Temat był ze wszech miar ponętny, gdyż, gromiąc wyuzdanie, miała powieść sposobność odtwarzać sceny rozpusty i odtworzyła je szczodrze, z precyzyą, nawet z lubością... Idea „Kobiety bez skazy” zbudowana jest na nieszczerości...”
Tak, na nieszczerości...
Nie było rzeczą trudną pozwolić Renie Bohuszowej wytrwać do końca w białej szacie uczciwości. Wystarczało otoczyć ją, zamiast śmieciem wielkomiejskim, grupą natur uczciwych, pozwolić jej znaleźć mężczyznę czystych