podniecaniem zmysłów. Oprzytomniawszy, topi się biedna ofiara w jeziorze.
I treścią trzeciego tomu „Homo sapiens“ jest bezwzględna, świadoma pogoń za wrażeniami zmysłowemi.
Zdawało się prawdopodobnie młodemu Przybyszewskiemu, że stworzył w Falku typ nowego człowieka — typ natury genialnej, dumnej, gwałtownej, idącej po ruinach do swoich wielkich celów. Takich jednak „nadludzi”, którzy lecą za każdą spódniczką, którzy w zaspokojeniu chwilowej zachcianki instynktu płciowego widzą najwyższe szczęście, zna literatura wszystkich czasów i narodów legiony. Każdy Pacanów, każdą Psią Wólkę stać na takich „bohaterów”. I Maćki, i Bartki, i Wojtki umieją zmieniać Marysię na Kasię, Kasię na Jagusię i t. d. gdy im się druga, trzecia podoba w danej chwili lepiej od pierwszej. Taka pospolita sztuka obywa się doskonale bez obłąkanej mądrości Nietzschego o przywilejach nadczłowieka.
Zna literatura wszystkich czasów i narodów całe legiony Eryków Falków z tą tylko różnicą, że, zamiast tłumaczyć, uniewinniać ich pospolite grzechy ludzkie, zasłaniać je błyskotliwą, śmiałą pozornie teoryą o jakiejś „nowej woli”, nazywa tego rodzaju „nadludzi” poprostu tak, jak na to, zasługują — bezwolnymi zwysłowcami, nieuczciwymi uwodzicielami. Bezwolnymi, bo myli się Przybyszewski, budując jakąś „nową wolę” na ruchomym, lotnym piasku zmiennych zachcianek instynktów. Wola była zawsze jedna i główną jej siłę stanowiło zawsze panowanie nad wybuchami właśnie tych instynktów, które mają, według Falka, podnieść człowieka do godności t. zw. nadczłowieka. Kto nie umie nad sobą panować, nie umie wziąć na obrożę zwierzęcia, drzemiącego podstępnie w każdym człowieku, temu nie wolno mówić o woli. Niewolnikiem on jest instynktów. Naturami bez charakteru nazywamy takich „nadludzi”.
Strona:Teodor Jeske-Choiński - Seksualizm w powieści polskiej.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.
5