Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

pewnego stopnia ujawnić znaczenie bohaterstwa i boski stosunek (nie waham się tak go nazwać), który po wszystkie czasy łączył wielkiego człowieka z innymi ludźmi, — gdyby mi się udało w taki sposób poruszyć przynajmniej przedmiot, jeśli już go nie zgłębić! W każdym razie — trzeba popróbować.

Za prawdę uważam pod każdym względem, że najważniejszem ze wszystkiego, co się tyczyć może pojedynczego człowieka, lub całego narodu, jest jego religia. Pod słowem „religia“ rozumiem tu nie credo kościoła, do którego należy on urzędownie, ani też różne dogmaty wiary, które zechce stwierdzić podpisem, słowem lub jakimkolwiek innym sposobem: jest to niezupełnie to, a czasem zgoła nawet nie to. Widzimy przecież, że ludzie wiary wyznający dosięgnąć mogą w każdej z nich, bez różnicy, wszelkich stopni zasługi lub występku. Nie, religią nazywam nie to wyznanie, czy twierdzenie, które jest dla człowieka czemś zewnętrznem lub co najgłębiej wypływa z dziedziny jego rozumowań; religię tworzy dla mnie to, w co człowiek wierzy rzeczywiście i czynnie (często nie wypowiadając tego w twierdzeniach nietylko dla drugich, lecz nawet sobie samemu), co rzeczywiście i czynnie bierze do serca i za pewnik uważa w stosunkach swych życiowych z tym tajemniczym wszechświatem i swoich obowiązków i swego przeznaczenia: to jest właśnie najważniejsze ze wszystkiego, co się jego tyczy, co jest w nim stworzycielem i przyczyną wszystkiego innego. W tem tkwi religia, lub też, być może, bezwzględny sceptycyzm i niereligijność: jeśli mi powiecie, jak pewien człowiek czuje się związanym z nie-