Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/131

Ta strona została skorygowana.

za poetę: czyż się nie wydaje, jak gdyby wartość, jaką przywiązujemy do wielkich ludzi, zmniejszała się z każdą epoką? Najprzód bierzemy go za boga, potem za natchnionego przez Boga, a wreszcie teraz, w fazie bieżącej, jego tak bardzo cudowne słowo ton tylko sprawia skutek, że uznajemy w nim poetę, twórcę pięknych wierszy, genialnego człowieka, lub coś w podobnym rodzaju! — Tak się to zdaje, mniemam jednak wewnętrznie, że nie tak jest w rzeczywistości. Jeśli się dobrze przyjrzeć, stanie się może widocznem, że w człowieku i dziś jeszcze tkwi tenże sam, co i po wszystkie czasy, podziw wyłączny dla daru bohaterstwa, niezależnie od nadawanej mu nazwy.
Powiem, że jeśli nie uważamy dzisiaj wielkiego człowieka literalnie za boga, to dlatego jedynie, że pojęcia nasze o Bogu, o najwyższem i niedostępnem źródle światłości, mądrości i bohaterstwa — coraz wyżej się wznoszą, — wcale zaś nie dlatego, iżby poszanowanie nasze dla tych przymiotów, jako objawiających się w podobnych nam, miało się zniżać. Należy o tem pomyśleć. Dyletantyzm sceptyczny, bicz tych czasów, bicz, którego istnienie niewieczne jest jednakże, dokonywa naprawdę w tej najwyższej dziedzinie rzeczy ludzkich, jak i we wszystkich innych, nader smutnego dzieła; to też nasze poszanowanie dla wielkich ludzi, krzywe, ślepe i paralityczne, przedstawia się w nędznym, zaledwie możliwym do poznania stanie. Ludzie ubóstwiają stronę zewnętrzną wielkich ludzi, a większość nie wierzy, by mogło istnieć w tych wielkich ludziach coś rzeczywistego do ubóstwiania. Najbardziej to posępna oraz zgubna wiara; można z nią dojść do zupełnego zrozpaczenia o rze-