Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/143

Ta strona została skorygowana.

stkiemi względami skupiła się cała w głębokości oraz energii ognistej. Jest on wielki jak świat, lecz nie dlatego, ażeby był jak świat obszerny, jeno, że jest jak świat głęboki. Skroś wszystkie przedmioty przenika on, że tak powiem, aż do głębi serca istoty. Nie znam nic tak intensywnego, jak Dante. Przyjrzyjmy się naprzykład — ażeby rozpocząć od rozwoju zewnętrznego jego intensywności — sposobowi, w jaki on maluje. Obdarzony potężną siłą wzroku, chwyta typ rzeczy i to tylko przedstawia, — nic więcej. Czy kto sobie przypomina, w jaki sposób daje on odrazu widok pałacu Dity: czerwony szczyt, kopuła z rozpalonego do czerwoności żelaza, płonąca skróś mrocznego bezmiaru ciemności, — wszystko to takie żywotne, tak wyraźne, tak odrazu i na zawsze odbijające się w oczach! Jest to jak gdyby emblemat całego geniuszu Dantego. Tkwi w nim jakaś zwięzłość, jakaś urywana dokładność: Tacyt nie jest zwięźlejszym i bardziej treściwym. Wreszcie treściwość Dantego zdaje się w tym człowieku czemś naturalnem, mimowolnem. Rzuca on słowo uderzające i więcej nic nie mówi: milczenie, ale od słów wymowniejsze. W podziw wprawia ostry i stanowczy wdzięk, z jakim on chwyta istotne podobieństwo rzeczy, przenika do ich głębi, niby piórem ognistem. Plutus naprzykład, olbrzym samochwalczy, zapada się na wyrzut Wirgilego, „jako okręty się pogrążają, kiedy maszt nagle został skruszony.“ Albo ten biedny Brunetto Latini z cotto aspetto (twarzą spieczoną), wysuszoną, smagłą i chudą, — i „śnieg ognisty,“ co na nich pada, ten „śnieg ognisty bez wiatru,“ umyślnie powolny, bez końca! Albo też te sarkofagi czworoboczne w owym milczącym, mrocznie pałającym gmachu,