Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/204

Ta strona została skorygowana.

bie samą ojcom w Bogu, i czy ja wiem jak jeszcze. „Wybaw nas, od ciebie to zależy, nie zdradź nas!“
Luter nas nie zdradził. Mowa jego dwugodzinna odznacza się tonem pełnym poszanowania, mądrości i szlachetności; poddawał się on wszystkiemu, co miało prawo wymagać poddania się, lecz niczemu poza tem. Pisma jego, powiadał, należały częścią do niego, w części zaś pochodziły ze słowa bożego. To, co należało do niego, psuła słabość ludzka, gniew, w którym się człowiek zapomina, zaślepienie, wiele jednem słowem rzeczy, których pozbycie się uważałby za błogosławieństwo dla siebie. Wszystko jednak, co się opierało na prawdzie zdrowej oraz słowie bożem, — z tego nic nie mógł odrzucić. I jakże wolnoby było to uczynić? „Zbijcie moje rozumowania — zakończył — poczerpniętemi z Pisma Świętego dowodami, lub w jaki inny sposób, argumentami jasnemi oraz sprawiedliwemi: inaczej wyrzec się nie zdołam; czynić bowiem cokolwiek wbrew sumieniu nie jest rzeczą ani bezpieczną, ani rozsądną. Otom przed wami; nie potrafię nic innego uczynić: tak mi Boże dopomóż!“ — Stanowi to, jak mówimy, największy moment nowoczesnej historyi ludzkości. Purytanizm angielski, Anglia ze swemi parlamentami, państwa amerykańskie i dzieło wielkie dwóch wieków, rewolucya francuzka, Europa i dzieło jej obecne, — wszystkiego tego zarodek tam leży: gdyby Luter w chwili owej inaczej postąpił, wszystko wypadłoby inaczej. Świat europejski go wzywał: mamże coraz głębiej tonąć w fałszu, zgniliźnie nieruchomej, w śmierci smrodnej i przeklętej, czy też przez jakikolwiek paroksyzm odegnać precz od siebie fałsze, uleczonym być i żyć?