Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/226

Ta strona została skorygowana.

może dźwigać w ten sposób ciężar rządu. Ganią go, że burzył katedry i t. d., jak gdyby był wprost demagogiem buntowniczym i gwałtownym, — tymczasem, jeśli dobrze rzecz zbadamy, działo się zupełnie przeciwnie, zarówno o ile się tyczy katedr, jak i reszty! Knox wcale nie potrzebował burzyć gmachów kamiennych, chciał jeno wygnać trąd oraz mrok z życia ludzi. Gwałt wcale nie stanowił jego żywiołu, i to, że tak wiele musiał on w nim przebywać, tworzyło właśnie rys tragiczny jogo życia. Każdy człowiek podobny rodzi się już wrogiem nieporządku i przeraża go myśl pogrążenia się w nim. Ale cóż znowu? Fałsz gładki nie ma nic wspólnego z porządkiem, a jest tylko wynikiem ostatecznym nieporządku. Porządek — to prawda i wszystko, co na niej spoczywa: porządek oraz fałsz współistnieć nie mogą.
Ze wszystkiem tem, co trudno w nim byłoby przypuścić, Knox ten ma żyłkę śmieszności, która w połączeniu z innemi jego przymiotami bardzo mi się podoba. Posiada on naprawdę wzrok, co chwyta śmieszność. Historya jego z powagą swą surową często w sposób ciekawy przez to się ożywia. Wielkiem są dlań pod wszystkiemi względami widowiskiem dwaj prałaci, pomiędzy którymi u wejścia do katedry wybucha spór o pierwszeństwo i którzy gwałtownie posuwają się naprzód, zaczynają się popychać, targają wzajemnie swoje szaty i kończą wreszcie tem, że potrząsają swemi pastorałami, niby kijem. Nie są to drwiny i wzgarda, chociaż i tego niebrak, lecz gorycz głównie. Śmiech tam prawdziwy, życzliwy, śmiech, który blaskiem bije na tę twarz poważną, śmiech nie-