Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/268

Ta strona została skorygowana.

dzieje się tylko z duszami małemi i nizkiemi. Trudno o lepszy dowód na to, co twierdziłem przeszłym razem, a mianowicie, że człowiek szczery z natury swej jest człowiekiem zdolnym do posłuszeństwa, że posłuszeństwo prawe bohaterskości można znaleźć tylko w świecie bohaterów. Trzeciej oryginalności nie stanowi nowość: Johnson wierzył w rzeczy zupełnie stare; zdania stare zasługiwały, według niego, na wiarę, były odpowiednie, a więc żył pod ich panowaniem. Warto go zbadać pod tym względem, musimy bowiem powiedzieć, że Johnson nie był zgoła człowiekiem słów i formułek, lecz prawd i faktów. Opierał się na starych formułach, ale każda formuła, by on mógł się na niej oprzeć, musiała posiadać grunt bardzo prawdziwy. Ciekawą jest rzeczą, jak temu człowiekowi w oczy patrzyła uporczywie rzeczywistość tego wszechświata, wiecznie cudnego, niewątpliwego, niewymownego, bosko-piekielnego, i to w tym nędznym wieku papieru, takim jałowym i sztucznym, takim wypchanym pedantyzmem oraz rozmaitemi „powiadają!“ Warto przyjrzeć się, jak godził on harmonijnie formuły swoje z tym wszechświatem, jak doskonale urządzał się w takich okolicznościach. „Spoglądać na to należy z litością i strachem.“ Miejscem godnem poszanowania w oczach moich jest ten kościół św. Klemensa Danes, gdzie Johnson Bogu cześć składał jeszcze w epoce Woltera.
Na mocy swej szczerości, na mocy swego słowa, pochodzącego niejako z serca samego natury, chociaż wciśniętego do ówczesnego języka sztucznego, był Johnson prorokiem. Nie wszystkież języki są „sztuczne?“ A nie wszystko, co sztuczne, jest fałszywe.