Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/269

Ta strona została skorygowana.

Tak, każdy prawdziwy wytwór natury musi niechybnie przybrać formę, możemy więc powiedzieć, iż wszystko sztuczne prawdziwe jest w punkcie swego wyjścia. To, co zwiemy „formułami,“ nie jest w pochodzeniu swem niczem złem, jeno przeciwnie, czemś koniecznie dobrem. Formuła — to metoda, zwyczaj, — i musi znajdować się wszędzie, gdzie jest człowiek. Formuły powstają, jak ścieżki, jak wielkie drogi bite, wiodące ku jakiemuś przedmiotowi świętemu lub wzniosłemu, ku któremu tłumy ludzi się kierują. Zastanówcie się nad tem. Człowiek pewien, pełny jakiegoś ognistego popędu, odczutego sercem, odkrywa sposób dokonania czegokolwiek, tyczącego się czy to wyrażenia czci duszy swojej dla Najwyższego, czy też wprost złożenia hołdu odpowiedniego podobnemu sobie człowiekowi. Do tego potrzeba koniecznie wynalazcy — poety: daje on wyraz myśli, która borykała się w mroku własnego jego serca i wielu serc. On tak to zrobił, oto ślad jego kroków, początek „ścieżki.“ A teraz dalej: drugi człowiek przebywa tę drogę, naturalnie po śladach swego poprzednika, jako to jest sposób łatwiejszy. Tak, po śladach poprzednika, lecz z udoskonaleniami, ze zmianami, gdzie mu się podoba, w każdym zaś razie z rozszerzeniami. To też ścieżka wciąż się rozszerza w miarę tego, jak pielgrzymów przybywa, aż wreszcie staje się drogą wielką, szeroką, po której świat cały może podróżować piechotą i na kołach. I droga owa będzie bardzo pożyteczna, dopóki tylko przy drugim jej końcu będzie gród jakiś, czy też miejsce święte, rzeczywistość jakaś, do której iść trzeba. Niech gród ów zniknie, a zarzucimy wielką drogę. Tak to przyszły do