Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/28

Ta strona została skorygowana.

ogień?“ — Człowiek niczem nie może dać smutniejszego dowodu swojej własnej małości, jak niewiarą w wielkich ludzi. Niema bardziej opłakanego symptomatu wśród pewnego pokolenia, jak taka ogólna ślepota na błyskawicę duchową, jak wiara tylko w kupę jałową martwego drzewa. Nazwałbym to szczytem braku wiary. We wszystkich epokach historyi świata znajdziemy, że wielki człowiek stawał się koniecznym zbawcą swej epoki, — stawał się błyskawicą, bez której drzewoby nie zapłonęło. To też historya świata jest, jak już powiedziałem, biografią wielkich ludzi.
Tacy mali krytycy czynią wszystko, co mogą, dla szerzenia niewiary i ogólnego paraliżu duchowego, lecz na szczęście, niezawsze się im to udaje. Po wszystki czasy może się człowiek stać tak wielkim, aby każdy odczuł, że owi krytycy oraz ich doktryny są to tylko chimery i pajęczyna. I należy zwrócić uwagę na to, że nigdy a nigdy nie zdołali oni wyrwać z korzeniem z żywych serc ludzkich pewnego nader osobliwego poszanowania dla wielkich ludzi, jakiegoś mimowolnego podziwu, jakiejś pełnej prawości czci, choćby była ona niewyraźną i przewrotną. Trwanie czci dla bohaterów jest wiecznem, jak i ludzkości samej. Wszak Boswell w ośmnastym jeszcze wieku najszczerzej czci swego Johnsona. Niedowiarki-Francuzi wierzą w swego Voltaire’a i wybuchają wobec niego niezmiernie ciekawym objawem czci dla bohaterów, kiedy to, w ostatnim akcie jego życia, „duszą go pod masą róż.“ Nadzwyczaj mię zawsze zajmował ten wypadek z Voltaire’m. Jeżeli w rzeczy samej będziemy uważali chrystyanizm za najwyższy przykład czci dla bohaterów, to w wolteryanizmie znajdziemy w takim razie jeden