Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/322

Ta strona została skorygowana.

i stanowczego działała wewnątrz tego wszystkiego! Rodzaj to człowieka chaotycznego. Jest to niby promyk światła czystego, czystego ognia gwiazd, pracującego w takim żywiole hipochondryi bez granic, w mroku okropnym, bezkształtnym. A jednak, czem była, pomimo to, cała ta hipochondrya, jak nie wielkością samą tego człowieka? Głąb oraz czułość dzikich jego uczuć i ilość sympatyj, wiążących go z rzeczami, — ilość intuicyi, jaką chciał jeszcze wyrobić w sobie, przenikając rdzeń rzeczy, panowanie, jakie chciał jeszcze uzyskać nad rzeczami: oto jego hipochondrya. Nędza tego człowieka, jak to zawsze dzieje się z nędzą człowieczą, pochodziła z jego wielkości. Samuel Johnson był też człowiekiem tego rodzaju, dotkniętym smutkiem, nawpół obłąkanym — wobec niezmiernego, otaczającego go żywiołu mroku grobowego, niezmiernego jak świat. Cecha to proroka, człowieka z duszą, stworzoną do jasnowidzenia, i walczącego, by widzieć.
W taki to sposób tłumaczę sobie, że Cromwell słynął z niejasności swego słowa. Dla niego samego znaczenie wewnętrzne jasne było jak słońce, — lecz materyały, zapomocą których miał je przyodziać w wyrazy, nie nasuwały się pod rękę. Żył, milcząc po wszystkie dni swego istnienia, wśród niewypowiedzianego morza myśli, i przy jego sposobie życia nic prawie nie skłaniało go do nazwania, do wyrażenia tego. Nie wątpię, że potrafiłby on przy potężnej ostrości swego wzroku, potężnej stanowczości czynu, nauczyć się też pisać książki i mówić w sposób dość łatwy: dokonał rzeczy trudniejszych od pisania książek. Człowiek tego rodzaju należy właśnie do tych, którzy