Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/339

Ta strona została skorygowana.

z plikami papierów, powiązanych wstążeczkami czerwonemi? Taki sobie Dyoklecyan woli zajmować się ogrodem; Jerzy Washington, który, prawdę mówiąc, bynajmniej nie jest człowiekiem niezmiernej wielkości, czyni toż samo. Możnaby powiedzieć, że każdy człowiek, obdarzony prostotą ducha, potrafiłby tak samo postąpić i postąpiłby niezawodnie. Od chwili, w której dzieło rzeczywiste Cromwella nie posiadałoby nic wspólnego z królewskością, — na co przydałoby mu się to wszystko?
Zwróćmy jednakże uwagę na to, jak bardzo króla wymagają wszystkie ruchy ludzi. Taż sama wojna wykazuje w sposób uderzający, jakim jest los ludzi, nieumiejących znaleźć wodza, podczas gdy wrogowie znaleźć go mogą. Cały naród szkocki jednomyślnie niemal łączył się w purytanizmie i cały jednym duchem gorliwości był pod tym względem ożywiony, — kiedy na stronie przeciwnej, angielskiej wyspie, nic podobnego nigdy, nawet w przybliżeniu, się nie działo. Ale nie mieli pośród siebie Szkoci żadnego wielkiego Cromwella, nikt zaś z nędznych, drżących, chwiejnych i dyplomatycznych Argyle’ów i tym podobnych osobistości nie miał serca dość prawdziwego dla prawdy, lub nie posiadał dość męztwa, by zaufać prawdzie. Brakło im wodza, a rozsiane po kraju stronnictwo Kawalerów go miało: to — Montrose, najszlachetniejszy z Kawalerów. Był to człowiek bez zarzutu, mężnego serca, wspaniały co się nazywa Kawaler-bohater. Otóż przyjrzyjcie się tej walce: z jednej strony król bez poddanych, z drugiej poddani bez króla! Ten Montrose, z garstką Irlandczyków lub dzikich górali szkockich, z których niewielu miało strzelby w ręku, niby