Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/72

Ta strona została uwierzytelniona.

ten padół do nas z posłannictwem od Boga zesłaną — my trwonimy jako marny fajerwerk, posłany dla zabawy, i obracamy w popiół, błędność i jałowość: nie, takiego zgotowanego wielkiemu człowiekowi przyjęcia nie nazwę też wcale bardzo doskonałem. Gdyby tak przeniknąć do jądra rzeczy, być może, możnaby było nazwać fakt z Burnsem zjawiskiem brzydszem, wykazującem bardziej jeszcze opłakane niedoskonałości, niż nawet sama metoda skandynawska! Wpaść w bezwzględne i niewyrozumowane delirium miłości i podziwu — nie było rzeczą dobrą, — ale ta niewyrozumowana, więcej nawet, bezrozumna pogarda, ta nieobecność zupełna miłości — może to coś gorszego jeszcze! — Ten kult dla bohaterów wiecznie się zmienia; różni się on w każdej epoce, i w każdej też trudnym jest bardzo do należytego praktykowania.
Wybraliśmy tu Mahometa nie jako najwybitniejszego z proroków, lecz jako jednego z tych, o których najbardziej swobodnie mówić możemy. Nie jest on w żaden sposób najprawdziwszym z proroków, uważam go jednak bezwątpienia za prawdziwego. Prócz tego, jako nie grozi najmniejsze niebezpieczeństwo, ażeby ktokolwiek z nas stał się mahometaninem, chcę powiedzieć o nim tyle dobrego, ile tylko sprawiedliwość powiedzieć mi pozwoli. Oto środek do przeniknięcia jego tajemnicy: postarajmy się wyrozumieć, co on myślał o świecie, a może wówczas łatwiej będzie odpowiedzieć na pytanie, co świat myślał i myśli o nim. Bieżąca nasza hipoteza o Mahomecie, że był to oszust, intrygant, fałsz wcielony, i że religia jego jest prostem zbiorowiskiem szarlatanizmu i zarozumialstwa — zaczyna, oczywista, być niemożliwą niemal w oczach