Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

prorokiem, czy bogiem — czujemy, że wszystkie jego słowa nie takie są, jak słowa wszystkich innych ludzi. On powstał bezpośrednio z wewnętrznej rdzeni rzeczy, i żyje i żyć musi w nieustannej z nią łączności. Nie potrafią mu jej skryć żadne podane przez kogoś zdania; niech będzie on ślepym, bezdusznym, nędznym, niech stąpa według tradycyj: treść patrzy nań uporczywie. Nie sąż istotnie wywnętrzenia się jego „objawieniami?“ Musimy je tak nazwać w braku innego wyrazu. On wyszedł z serca świata, stanowi cząstkę pierwotnej realności rzeczy. Bóg wiele uczynił objawień, ale czyż nie uczynił i tego człowieka, ostatnie, najnowsze objawienie? Natchnienie Wszechmocnego daje mu inteligencyę: jego przedewszystkiem należy nam posłuchać.
Otóż nie chcemy w żaden sposób uważać Mahometa za bezsilność i teatralność, za nędznego i ambitnego, świadomego intryganta: takim pojąć go nie możemy. Wszak surowe posłannictwo, z którego i on się wywiązał, było czemś rzeczywistem, było poważnym, chociaż niewyraźnym głosem z nieznanej głębi. Słowa ani też czyny tego człowieka na tej ziemi nie okazały się fałszem; nie było tam żadnej bezsilności ni udawania, lecz sama tylko płomienna moc życia, co wytrysła z obszernego łona samej natury. Rozpłomienić świat — taki mu dał Stwórca rozkaz, — a błędy jego, niedoskonałości, nieszczerości nawet, gdyby tego rodzaju zarzuty udało się całkowicie przeciw niemu udowodnić, nic, jednem słowem, nie zdoła zachwiać tym pierwszym, tyczącym się jego faktem.
W gruncie rzeczy zbyt wielką przywiązujemy wagę do błędów, kiedy szczegóły sprawy kryją nam