Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No31 part3.png

Ta strona została skorygowana.

Zbyłem to naleganie śmiechem raz i drugi, — ale spisek gotował się na mnie.
Naprzód mieszczanin, człek majętny a pobożny, widząc mnie, ciągle chodzącego za procesyami, gdzieśmy często razem z jednej książki pieśni śpiewali, — zaprosił mnie w kumy. Odmówić nie mogłem. Po chrzcie nastąpił traktament, przy którym poznałem wdowę po rzeźniku, Arciszewską, z domu Winklównę, ale się do niej nie zbliżałem bardzo, choć po kilkakroć mnie zaczepiała.
Ze chrzcin wszyscy i ja z nimi zostaliśmy zaproszeni znowu do niej. Był i mój księżyna, który mi objawił, że ona była mi przeznaczoną przez niego, — jako osoba nieposzlakowanej cnoty, mająca około dwóchkroć stu tysięcy guldenów w najlepszych papierach państwowych i parę domów w dodatku.
Mieszczanka ta, kobieta, dobrze czterdziestoletnia, niegdyś może bardzo piękna, miała jeszcze ślady tej miłej fizyognomii, ale z rozmowy z nią przekonałem się, że wychowania jej brakło, które zręcznie zastępować umiała. Oprócz tego dawała sobie radę ze swemi kamienicami i kapitałami, któremi rozporządzała doskonale i coroku je pomnażała. Pierwsze to zaproszenie Arciszewskiej pociągnęło za sobą drugie, potem wizyty, przechadzki, dobrą znajomość, a ze strony babusi czułość, która mnie nabawiła strachem, choć mi pochlebiała.
Tymczasem ojciec duchowny, o wszystkich moich obrotach zawiadomiony, wpadł na mnie, grożąc ogórkami, gdybym z ożenieniem zwłóczył.
— Czego to jeszcze czekać? Żeń się, i kwita, a Panu Bogu powinieneś na klęczkach podziękować za to, że ona za waszeci wyjść raczy. Przecież ci fortunę wnosi, — a ty co?
Opierałem się długo, kochany bracie, ale ostatecznie podwika i sutanna zwyciężyły: otom okuty, związany, pokonany, zaręczony, i w sierpniu wesele moje, na które cię zapraszam, bo nikogo innego z familii mieć nie mogę, a kogoś przecie mieć muszę.
Chociaż narzeczona moja mieszczanką jest i bez wielkich do świata pretensyi, mogę ci ręczyć, że na obiedzie weselnym ani jajecznicy, ani kiełbasy nie postawię, ani krupniczku. Dwakroć sto tysięcy guldenów obligują do czegoś lepszego, i moja jejmość to rozumie.