cej, ani się spodziewać nawet tak pomyślnego rozwiązania.
Zarumieniony, szczęśliwy, przyszedł starego po rękach całować, ale Donajtys mu nie dał tracić czasu na te oznaki wdzięczności.
— Muszę powracać do domu, — rzekł, — sprowadź swojego adwokata, dopełnijmy formalności, na które, przepraszam cię, ale nastawać muszę. Im prędzej skończymy, tem lepiej.
Atanazy z zupełnem zaufaniem gotów się był wyrzec przynajmniej tych, które jego ubezpieczały, ale stary nie pozwolił na to.
Kilka dni upłynęło na pisaniu tranzakcyi, wnoszeniu do akt i t. p. Starano się oszczędzić miłość własną p. Atanazego, i, gdy Donajtys wsiadał znowu do swej niepozornej bryki, przejęty jego dobrocią wnuk w rozczuleniu niewymownem chciał go w nogę pocałować. Donajtys uścisnął go, pobłogosławił i odjechał. Dopiero pozostawszy sam z sobą, Atanazy zaczął rozmyślać, jak ma rozpocząć to życie nowe, pracę odradzającą, jak się uchronić popełnianych błędów.
Rozbierając wszystkie warunki, w jakich się teraz znajdował, dostrzegł dopiero, że niewszystkie one były tak pomyślne, jak sobie wystawiał z początku. Dobroczyńca wydał mu się zasurowym, zanadto ostrożnym, nadto o sobie pamiętającym. Wdzięczność znacznie ostygać poczęła.
Z tą lekkomyślnością, z jaką niedawno przyjmował dobrodziejstwo, znajdując je nadzwyczaj wielkiem, teraz widział już w niem tylko zręczne wyzyskanie siebie przez daleko przebieglejszego od siebie człowieka.
Przez cały dzień chodził zniechęcony, tak że mu do głowy zawitało: odrzucić ofiarę, zniszczyć tranzakcyę, oddać pieniądze i sprzedać majątek. Wydawało mu się to korzystniejszem, więcej mu zapewniającem swobody.
Na to smutne usposobienie trafił pułkownik Ratmański, powracając z sąsiedztwa, który, zakochawszy się w staruszku, chciał go raz widzieć jeszcze.
Atanazy był z dawnym ojca przyjacielem otwartszym, niż z innymi, na zapytania jego począł odpowiadać szczerze i tłomaczyć, co Donajtya chciał uczynić dla niego.
Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No48 part4.png
Ta strona została skorygowana.