Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No53 part7.png

Ta strona została skorygowana.

Piotr, który się tego nie domyślał, ułatwił mu wielce postępowanie dalsze. Zaproszony do stołu, przyszedł dobroduszny, łagodny, jakby zapomniał o wszystkiem, co go dzielić mogło od brata. Zdobył się nawet na humor znośny. Z łatwością wielką rozmowa naprowadzoną została; Piotr, mający na sercu, aby żony nieboszczki myśl doprowadził do skutku, począł mówić o Balbisi, kłamać bardzo zręcznie, mieszać prawdę z fantazyą i zalecać dziedziczkę między innemi tą cnotą, że pomimo czasów złych, ofiar, dobroczynności swej, wymagań ubogich krewnych dorobiła majątku niemal ćwierć jeszcze własnym przemysłem.
— Dziś, — Piotr, poruszony, — jest to najbogatsza panna na wydaniu w Galicyi. Wiem o jednym hrabi i o księciu, którzy napróżno do niej wzdychają.
— Czegóż ona się spodziewa? co zamierza? — zapytał Atanazy.
— Zdaje się, że ma miłość w sercu dla kogoś, z którą się tai, — mówił stary, — ale nie tai się, że winna temu, którego kocha, swe wykształcenie, że on dla niej był przykładem, podnietą. Pamiętam, że żona moja upewniała, iż to się tyczyło pana Atanazego.
— Ale cóż znowu! — śmiejąc się, rzekł gospodarz. — Musiała zapomnieć o mnie. Stosunki się zerwały.
— A ja wiem, iż pilno śledzi każdy krok brata, — mówił Piotr, — i ty kiedyś do niej powrócisz, bo ona ci jest przeznaczoną. Lepszego nic w świecie nie znajdziesz.
— Sameś mnie niegdyś ku niej zniechęcił,