Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No54 part2.png

Ta strona została skorygowana.

Był to w istocie ten dzień tygodnia, w którym w osobnej salce na dole pobożna jałmużnica przyjmowała ubogich, dzieląc pomiędzy nich pieniądze, odzież i inne podarki. Sama ona dnia tego nie siadała do stołu i czytała w czasie obiadu, a po nim odmawiała modlitwy, które wskazywał przytomny duchowny.
Piotr nie wstydził się stawać pośród żebraków, rachując to za pokutę, ale, gdy się wszyscy rozeszli, pozostał, dawnym zwyczajem zbliżając się do pupilki żony swojej.
— Czemuż się pani mnie nie spyta, — odezwał się szydersko, gdy pozostali sami, — co się z panem Atanazym dzieje? Przecież pani wie, albo się domyśla, że od niego powracam.
— Ja? — zarumieniona, odstępując na parę kroków, odparła p. Balbina. — Nie wiedziałam wcale, dokąd się pan udałeś.
— Po pieniądze, które mi był winien, do niego, — dołożył Piotr, — a że one leżały gotowe, nie miałem kłopotu...
— I zapewne już ich niema ani grosza? — odezwała się z politowaniem Balbisia.
Piotr dobył pugilaresu i, niemówiąc słowa, otworzywszy go, pokazał całą paczkę guldenów różnej fizyognomii, pospinanych szpilkami.
— Widzi pani! poprawa moralna i rozbrat z piołunówką... a mnieście już nie mieli za Boże stworzenie. Pan Atanazy, któremum oznajmił, że tu powracam, bo on mi też radził, — kazał pannie Balbinie oświadczyć uszanowanie swe... Ja się go tu spodziewam. (Kłamał zuchwale.)
Nie śmiała się odezwać z oczyma spuszczonemi stojąca Balbisia, a Piotr dalej prowadził to, co się u niego nazywało intrygą.
— Znalazłem brata mego bardzo zmienionym... pracuje, co u niego nie bywało, — mówił dalej Piotr, — bo się coraz do czegoś nowego rzucał... a teraz trwa na jednej drodze. Gospodarstwo, przedsiebiorstwa przemysłowe