Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No60 part6.png

Ta strona została skorygowana.

Zamiast więc srebrnego półmiseczka chłopak w liberyi szarej w ręku spoconem wniósł zapieczętowaną kartę, a nieznając tego, komu ją miał wręczyć, odbywał z nią pielgrzymkę na chybił-trafił. I telegram, czyjąś ręką niecierpliwą otworzony, zwietrzały, pomięty, dostał się w końcu hofratowi.
Był on tak doskonałym pretekstem do wyjścia, którego sobie życzył p. Ksawery, iż ani już chciał słuchać wstrzymującej go jeszcze Zyglerowej.
— Pani mi przebaczy, — rzekł, zbliżając się z papierem w ręku do panny Balbiny, — interes nagły nadzwyczajnej wagi pozbawia mnie chwilowo przyjemności dokończenia wieczora w jej towarzystwie.
Balbina słabym głosem usiłowała wstrzymać na herbatę, ale hofrat uciekał tak żywo, iż go dogonić niemogła. Zyglerowa, rada, nierada, mu towarzyszyła.
— Noga moja w tym domu nie postanie, — zawołał, miejsce zajmując obok niej w powozie. — Może mieć miliony! Zrzekam się ich. Może być piękną, jak Venus...
— Ale cóż pana tak zraziło!
— Co? Pani pytać możesz! — zawołał gorąco. — Piotr, Atatanazy... lachmany, zły ton i najwyraźniejsza niechęć ku mnie... Zniżyłem się aż do starania o jej rękę, aby odejść upokorzonym... Oto do czego mnie rady baronowej doprowadziły! Zawierzyłem jej ślepo...
Powóz zatrzymał się w bramie hotelu; ober-kelner we fraku niedzielnym prowadził ich do saloniku baronowej, która na szezlążku, wyciągnięta, z rękami, pod główkę podłożonemi, odpoczywała.
Dwóch młodych panów, z których jeden dla kontenansu trzymał w ustach gałkę laski, a drugi się w zwierciadle przeglądał, wdzięki swe wielbiąc, przyjmowali ją w imieniu starej stolicy.
Wejście hofrata, którego chód ciężki, ołowiany dał poznać, przerwało rozmowę i śmiechy w sam czas, gdyż dowiedziałby się był o włos — opinii kuzynki o sobie, a ta nie była dla niego bardzo pochlebną.