Gdybym podzielał socyologiczne poglądy p. Sienkiewicza, musiałbym twierdzić na podstawie obrazów, zaczerpniętych z jego dzieł, których małe próbki przytoczyłem, że jest on ojcem bandytyzmu w Polsce. Propaganda opisywanych przezeń uczuć i pojęć prowadzona była o wiele energiczniej i szerzej niż propaganda socyalizmu i o wiele była dla tłumów przystępniejsza. Trylogię czytały już nie dziesiątki tysięcy, lecz krocie a może miliony, W rezultacie tej artystycznej propagandy grabieży i mordu pojawili się współcześni Kiemlicze, Rzędziany, Bogdańce, Czatany i inni łotrzykowie, których łupieżcze fortele ogromnie zostały spopularyzowane w oczach tłumów, dzięki pełnym humoru ich opisom. Gdyby tak było, jak dowodzi p. Sienkiewicz, rada na bandytyzm byłaby równie prosta, jak jego objaśnienia: należy wyłapać bandytów, wytępić socyalizm i... spalić trylogię.
Szkoda, że bandytyzm jest zjawiskiem o wiele więcej skomplikowanem, że więc nie usuną go ani udoskonaleni łapacze i policyanci, ani zabójczo-oszczercze artykuły rzucane przez »wyklinaczy« na głowy rewolucyjnych szermierzy i bojowców, że nie usunie go nawet zniszczenie pereł naszej literatury...
Każdy naród chowa w swych głębiach przeżytki swojej przeszłości. Wiadomo, że obyczaje i budowle, wzory i odzież, uczucia i pojęcia warstw uprzywilejowanych, po kilku wiekach odnajdują się wśród ludu prostego, że bajki opowiadane obecnie po chałupach były ongi książkowemi powieściami, uciecha możnych i ukształconych.
Na długo przed rewolucyą mieliśmy »nożowców«.
Ktokolwiek uważniej przyjrzał się temu zjawisko, przyzna, że nie byli to zwykli opryszkowie, że w wielu swych cechach i obyczajach zdradzali bliskie pokrewieństwo z naszą szlachtą z siedemnastego stulecia, Ta sama krewkość, ta sama pogarda dla śmierci, ran i uszkodzeń ciała, ta sama brawura, śmiałość i zadzierżystość, ta sama czułość na najmniejszą obrazę czci, lub przytyk osobisty. Mieli »nożowcy« swój własny kodeks honorowy i własny język, gdzie sienkiewiczowskie wyrażenia: »prać« »usiec«, »zbigosować«, »prasnąć« zastapione były przez bardziej spółczesne synonimy: »przeświecić«, »zakantopić«, »chlajnąć« i t. d. »Nożowcy« — zabijali ludzi jak muchy, ot tak, często niewiadomo po co, aby spróbować nowego sztyletu, jak Sykaryjczycy w Jerozolimie w okresie wojen rzymskich. Grasowali oni długo, nadręczyli i namordowali moc
swem dowództwem szwadron jazdy, potem pod błahym pozorem wyłamał się z pod władzy naczelników, poprowadzi partyzantkę na własną rękę i zamienił się w prostego rozbójnika, straconego w końcu przez rodaków. (Patrz; ›Dzieje 1063 roku“ przez autora „Historyi dwóch ia “. T. Il, str. 29).