się zwolna na broń palną. Już pan Krwawnicki z Zawiercia miał w swej partyi strzelców i pisał do wybranych przez się ofiar: »wielmożny panie proszę grzecznie tysiąc rublów, albo pana zarżnę!« Sam czytałem tę kartę wówczas, kiedy o bojowcach jeszcze nikt nie słyszał.
Twierdzę stanowczo, że idąc po tej drodze znaleźlibyśmy się wcześniej, czy później w położeniu Elizawietgradu, gdzie na rok przed rewolucyą mieszkańcy z powodu rozbojów nosa w nocy z domu pokazać nie śmieli, że odbywałyby się u nas te same co na Kaukazie i Syberyi napady na sklepy, poczty i pociągi[1], że bandy »chunchuzow i psu-hań-doń’gów«, grasowałyby u nas nie gorzej, niż w Chinach i Korei, gdyż rozwój bandytyzmu zawsze idzie w parze z rozwojem biurokracyi i wieńczy go jak naturalny owoc i kwiat. Im samowola biurokratyczna jest większą, im słabszemi są, kontrola i wpływ społeczeństwa w państwie, tym wspanialej organizują się w niem i cieszą powodzeniem rozboje! Moglibyśmy nie mieć ani jednego bojowca, ani jeden wyraz socyalistyczny mógł nie rozbrzmieé u nas w powietrzu, a mielibyśmy bandytyzm nie mniej wspaniały, niż dzisiaj. Bezstronny postrzegacz zgodzi się z tem niechybnie. Rewolucya jedynie przyspieszyła ten proces i cokolwiek zmieniła go. — Pierwszym odruchem przebudzonego ludu był rozumie się napad na swych najbliższych i odwiecznych dręczycieli, na rabusiów. Nastały dla nożowców, złodziei, koniokradów i sutenerów krwawe dni, rzezie i samosądy. Wówczas rewolucya miała zaledwie kosy i »pistole« domowej roboty; nieprzyjaciele jej bronili się rewolwerami. Gdzie pobytowców było dużo, wiązali się oni z policyą i odgrywały się okropne sceny, odwetu... Pamiętne są utarczki na ulicach Siennej, Towarowej, Dzikiej... »Broni!.. broni!...« wołali z rozpaczą robotnicy do swych organizacyj. Czy i wowczas dostarczyli broni złodziejom »bojowcy«, jak to następnie bezczelnie twierdzili rozmaici »wyklinacze?« Na nieszczęście nie mieli jeszcze jej sami. Należy przypuszczać, że zgodnie z popytem byli i są zawsze dostarczycielami broni i wszelkich innych rzeczy bandytom rozmaici Bigle i Połanieccy, którzy przecież umieją skupywać w czasie głodu zboże, aby zarobić na klęsce ludności, lub umieją mrozić umyślnie w zimie miasta, aby zedrzeć miliony za węgiel. Ci panowie nie cofną się, dla zysku przed niczem a handel bronią, obecnie w Królestwie, to bez żartów »złoty interes«.
Jeżeli broń i żywność można przemycić do obleganej twierdzy, to dla czegóż nie można jej dostarczyć do otwartego na wsze strony kraju. I dlatego dziś pomimo stanu wojennego o browninga i mauzera łatwiej w Polsce, niż przed dwoma laty i będzie coraz łatwiej w miarę jak bę-
- ↑ Patrz W. Sieroszewski: „Na daleki Wschód“ str. 42.