Strona:Trybuna (1906) nr 3.djvu/30

Ta strona została skorygowana.

ksander III, ustanawiając naczelników ziemskich. Włościanie wreszcie znienawidzili tę gminę, która chłostą cielesną wyciskała podatki i zmuszała do pokornego znoszenia wszelkiego ucisku i wyzysku. Aleksander Nowikow, który sam był naczelnikiem ziemskim, daje ciekawy obrazek, czem się stała ta gmina w ostatnich czasach. »Mir — powiada — jest to zgromadzenie, które powinno załatwiać wszystkie sprawy w drodze porozumienia się wzajemnego. Wybiera ono samo swoją zwierzchność, posiada własny kapitał społeczny, samo prowadzi rewizyę i przed niem jest odpowiedzialną wybrana jego zwierzchność. Tak jest w teoryi, tak powiada prawo. Inaczej dzieje się w praktyce. Zgromadzenie gminne, złożone często z pięciuset włościan, musi stać przez dwie lub trzy godziny pod gołem niebem w oczekiwaniu przybycia naczelnika ziemskiego. Wreszcie z daleka ukazuje się jego powóz. Grał on w karty u swego przyjaciela i zapóźnił się. Zgromadzeni ustawiają się w szeregi jakby żołnierze na przeglądzie. Wszyscy zdejmują czapki i dopóki przemawia naczelnik, stare łysiny pozostają odkryte. Groźnym on głosem każe pisarzowi gminy przedstawić mu sprawy, które mają być rozstrzygnięte. Wszystko już naprzód zostało postanowione. Zgromadzenie, czy chce czy nie chce, musi przystać na to. Każda bowiem uchwała gminy musi być zatwierdzona przez naczelnika. Jeżeli więc ten jest niezadowolony z niej, to ją odrzuca i czyni to tak długo, aż wreszcie stanie się podług jego życzenia. Wiedza o tem wszyscy i ażeby nie drażnić nadaremnie naczelnika, nie sprzeciwiają się jego woli. Oczywista rzecz, że przy takim stanie rzeczy zniweczona zostaje wszelka samodzielność gminy«.
Ular, który przytacza ten ustęp, opowiada ciekawy fakt zachowania się pewnego naczelnika ziemskiego. Przy wyborze delegata do ziemstwa w zgromadzeniu wołostnem (które składa się z delegatów gmin) w gubernii razańskiej naczelnik ziemski przedstawił swego kandydata i kazał nań głosować. Ci, co się zgodzili na kandydata, mieli przejść na prawą stronę, przeciwni zaś mu — na lewą. Głosowanie się odbyło i wszyscy okazali się po lewej stronie. Naczelnik przeszedł wówczas majestatycznie na przeciwną stronę i, obróciwszy się ku zgromadzonym, rzekł: »ponieważ niema nikogo po lewej stronie, więc przedstawiony kandydat został wybrany«.
Ular optymistycznie zapatruje się na włościan rosyjskich. Mniema on, że gdyby wybuchła rewolucya włościańska i odniosła zwycięstwo, to naród rosyjski wróciłby do dawnych gminno-republikańskich tradycyj, któremi był się kierował przed powstaniem caratu i państwo rosyjskie zamieniłoby się w wolną federacyę prowincyj, w nowe Stany-Zjednoczone, podobne do istniejących w Północnej Ameryce. Szczególnie ważny w tym względzie jest rozdział p. t. »Polityka chłopska w przyszłości«.