Strona:Tryumf.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale bo to, widzisz, wisi już u nas od niepamiętnych czasów —
— I same gapy się na to pathrzyły! Pomyśl tylko! Rhembhandt w Tatahowie! Ah! Ahcyksiążę niezawodnie phrzyjedzie!...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

......Hem, g...... nie Rembrandt... Hem... uff! Wyciągnę się... Hem... Fomiu — dostałeś tysiąc reńskich... A jak to ładnie dali... Na jaki nowy obraz którego z tych biedaków malarzy, skoro się taki skarb znalazło... Hem... Fomiu, trzymaj się... Za piecem w kredensie g... wisiało... Rembrandt! Ciekawym, czy ten Kolesiak, czy jak mu tam, uwierzył?... Hem... Ale ja tu mruczę sam do siebie, a on może nie śpi... Hem... Ale to bydło ten Fred i ta Pusia... Uff!... Fomiu, tysiąc reńskich piechotą nie chodzi... Ah! Gdyby to widział mój ojciec, który miał jedenaście milionów talarów... Po cóż stracił, stary lampart... Hem... Uff! Dobranoc Fomiu... Nowy frak... szpilka... z perełką...ą...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Eh, Fomiu, ty jesteś idealista, niepraktyczny człowiek, szoengeist! Dyabeł mi tam, kto nad nami, byle tylko podatki nie były takie wielkie i jakieś przecie należne nam przywileje przed kanalią zachowane. Tak zawsze myślałem i w tem dzieci, da Bóg wychowam.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .