Strona:Tryumf.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— E, mój kochany, możemy spać spokojnie. Jeszcze dużo wody upłynie, zanim się polska demokracya przestanie sama uważać za niegrzeczne dzieci.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Cóż ty durniu, nibyś kuzyn, ale cóż tobie powiedzą?... ci powiedzą! A mnie; jaśnie oświecony książę!
— Książę — co psy wiążę!
— Hrabia — co psy obrabia!
— Chcesz w pysk?
— A ty?
— Panie Kolesiak, bo się Adaś ze Zdzisiem chcą bić po pyskach.!
— A bo on mnie nazywa książe, co psy wiąże!
— A on mnie hrabia, co psy obrabi
— Stul mordę, ty świnio! a!
— Tyś sam świnia!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Dzieci, pamiętajcie to sobie — mówi wam to dziadzio Ludwik: na to są przywileje kastowe, żeby ich strzedz.
Zawsze jestem wzruszony, ile razy mówię do młodych pokoleń.
— Złote są maksymy stryja!
— Kochany wuj phawdziwy pathyahcha!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .