Zgubione instynkty poczęły się we mnie budzić. Niewidna, zamglona, cienista postać kobiety poczęła mi się uplastyczniać, ujawniać, urzeczywistniać. Widziadło, które trwało sekundę i majaczyło mi tylko w oczach, poczęło się zamieniać w kształt. Już widziałem ciało kobiety, czułem je, przypominałem sobie.
Więc tak! Jeżeli to jest jakaś dziewczyna z lasu, jakaś córka odludka, lub leśnika, dlaczegóż niemam jej wziąść, dlaczegóż niemam się z nią naprzykład ożenić, jeżeli tylko za mnie wyjść zechce. Wówczas będziemy razem wspólnie pracowali, ona dopomoże mi do dokonania mego dzieła, razem wybudujemy tę kolej, poniesiemy doliną za lasem światło i chleb. Razem — ręka w rękę, dusza z duszą...
Hahaha! Porwał mię pusty, głośny śmiech. Odwieczne kłamstwo, odwieczna blaga, której kobiety żądają od mężczyzn, którą mężczyźni pozują sami przed sobą.
Jestem młody, nie mam lat trzydziestu, dwa miesiące nie widziałem kobiety, jem dobrze i piję, jestem zdrów i chce mi się jej uścisku, jej ust, nie jej duszy i wspólnej pracy. Wspólnej pracy dla ideału... Hahaha! śmiałem się znowu. Śmieszny i zabawny frazes. Gdyby ona tu ze mną była i gdyby miała włochatą brodawkę na ramieniu, niezawodnie bym jutro rano nie myślał o brater-
Strona:Tryumf.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.