Strona:Tryumf.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie opuścisz mnie; przysiąż, że nie opuścisz! Ja chcę tego, ja żądam tego; przysięgnij! Tyś mój! Oddał mi cię las, oddała mi cię burza, oddał mi cię wicher i deszcz; tyś mój! Przysięgnij, że zostaniesz tu ze mną! Co cię obchodzi świat, jeżeli mnie kochasz?! Jestem twoja — patrz!
Pociągnęła mi ramiona i po raz pierwszy objąłem jej ciało. Uczyniło mi się w jednym momencie czarno w mózgu i sucho, od braku oddechu, w ustach. Czułem, że ginę.
A Myrta ciągnęła mię ku sobie, okręcała się mojemi ramionami, splatała je za sobą. Czułem ją całą przy sobie.
— Tyś mój! — szeptała. — Przysięgnij, że nie pójdziesz: tam!
— Myrto — krzyknąłem — ustąp mi z drogi! Burza zniszczyła moją pracę, rozpocznę ją na nowo, ale ty puść mnie! Jeżeli nie rozumiesz mnie, to mnie puść! Praca moja jest całego życia, nie kończy się nigdy, aż ze śmiercią! Puść mnie!
— Nigdy! Ja wiem, ja czuję, żeś ty już mój! Oddał mi cię las, oddała mi cię burza, oddał mi cię wiatr i deszcz! Zostaniesz!
Jej piersi były na moich piersiach, usta na ustach, ciało na ciele: czułem, że ona musi przestać istnieć, abym ja mógł istnieć dalej. Burza, pożar mostu, zgrzyt i jęk toczonych wodą szyn pomieszały mi zmysły.