były. Tu było wszystko, wszechwieczność czasu i wszechwieczność bytu.
Tu był Chaos, miejsce stawania się i nicestwienia, powszechne królestwo. Wszystkie żywioły, wszystkie potęgi i wszystkie moce elementarne tu miały swoje źródło i tu swój kres. Gwiazdy się tu rodziły i z osi swoich zerwane ginęły planety. Tu także kwiatowy pył rozpładniał się po świecie i słychać było dźwięk rosy, kiedy spływa po źdźble trawy na ziemię. Tu każda sekunda miała swój zegar, który ją znaczył, jak każdy wiek, i każdy wiek wieków bił w przestrzeni. Wszystko zaś było współrzędne, nie rozdzielne: dźwięk rosy ziemskiej zlany pył z ruchem gwiazd, stulecia zespolone były z płodnym pyłem kwiatowym. Tu by o wszystko: wszechwieczność czasu i wszechwieczność bytu.
— Cóż to jest?! — spytał zdumiony artysta.
— Nie poznajesz–że? — odparł Głos. — To jest dusza ludzka.
— A tyżeś kto jest?
— I jam jest nią.
— Ty, coś przyszła ku mnie, dźwięczysz, jak liść nad potokiem i pachniesz, jak kwiat?
— Jam jest.
Zdumienie coraz większe ogarniało artystę.
— Jakżeś mogła — rzekł — oddzielić się, oddzielić się od tych przepaści i otchłani wieków i światów? Jakżeś mogła rozwiązać się ze spojeń
Strona:Tryumf.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.