Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/149

Ta strona została przepisana.

titowców i pokrewnych”, Wydział II (22 etaty) — „ujawnia i likwiduje wywiad obcy w Partii”, a w szczególności „rozpracowuje reemigrację polityczną”, Wydział III (27 etatów) — „ujawnia i likwiduje prowokację w KPP” oraz „prowokację i dywersję powstałą w czasach okupacji w PPR i AL”, Wydział IV (33 etaty) — prowadzi śledztwa, Wydział Ogólny (66 etatów) — zajmuje się ewidencją, archiwami, sprawozdawczością, znajdowały się w nim także sekcja „obserwacyjno­‑wywiadowcza” oraz ochrona (przede wszystkim „Spaceru”). Do dyspozycji Wydziału Ogólnego, ale dostępne wszystkim pozostałym, postawiono 9 samochodów osobowych i jedną ciężarówkę. W sumie przyznano 170 etatów, w tym 44 etaty starszych oficerów i 8 pracowników cywilnych. Ponadto kierownictwo departamentu i jego obsługa dysponowało 7 etatami. Z czasem wydzielono ochronę i sekcję obserwacyjną, tworząc osobny Wydział V (69 etatów), a w kierownictwie powstał Inspektorat Dyrektora, czyli coś w rodzaju komórki kontroli wewnętrznej. Ilość etatów przydzielanych departamentowi stopniowo zwiększano do 219 w 1953 r., ale nie jest pewne, ile osób faktycznie było tam zatrudnionych. Na pewno mniej niż wynikało to z przyznanych etatów. Podobna była sytuacja niemal we wszystkich pionach MBP, a „wakaty” sięgały niejednokrotnie 20-30%. Można więc przyjąć, że stan faktyczny X Departamentu nie przekraczał jednorazowo 150-200 osób.
Nie zmienił się podstawowy element konstytutywny całego pionu: pozostał on nadal autonomiczną częścią MBP i jako jedyny posiadał własną komórkę śledczą, jednostki ochrony i inwigilacji, a nawet własne więzienia. Jego istnienie było nadal tajemnicą wewnątrz resortową, choć sądzę, że w obrębie aparatu bezpieczeństwa była to już tajemnica poliszynela, zwłaszcza gdy na terenie całego kraju powstały jednostki terenowe. Z uwagi na kierunek działań departament miał na pewno lepszy kontakt z Komisją ds. Bezpieczeństwa niż inne piony bezpieki i zapewne częściej też otrzymywał od niej wytyczne, wskazówki i polecenia. Natomiast chyba między bajki należy włożyć różne napomknienia Światły o jego częstych spotkaniach z Bierutem i Bermanem, nie mówiąc już o bezpośrednim połączeniu telefonicznym z Berią. Bardzo wątpię, czy miał takowe choćby z sowieckim ministrem bezpieczeństwa. „Łączem” byli bowiem sowietnicy i nawet Radkiewicz nie jeździł do Moskwy. Nie musiał, miał przecież „Moskwę” na miejscu. Natomiast prawie na pewno na biurku Światły stał telefon WCz (wysokiej częstotliwości), który umożliwiał błyskawiczne i trudne do podsłuchania rozmowy w elitarnym kręgu dysponentów tego rodzaju aparatów. Nie znalazłem też żadnych świadectw, aby Światło bywał gościem czy to ambasadora sowieckiego, czy któregoś z doradców politycznych ambasady. Mimo całego uznania dla jego umiejętności, to jednak Radkiewicz był głównym „kontaktem” Bieruta, co poświadcza kalendarzyk „polskiego Stalina”: np. w grudniu 1952 r. był u Bieruta co najmniej 5 razy, a w styczniu następnego roku co najmniej 4 razy. Spotykali się również na posiedzeniach Biura Politycznego. Nazwiska Światły w tym kalendarzyku nie ma. Nie musi to być świadectwo ograniczonego zaufania, ale Światło, mimo że zajmował się rozpracowaniem