Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/151

Ta strona została przepisana.

dostał go, ponieważ w śledztwie działy się rzeczy najważniejsze, czy — jak byśmy dziś powiedzieli — delikatne, a więc osoba sprawująca kontrolę nad nimi powinna się cieszyć szczególnym zaufaniem. Zapewne dlatego właśnie odpowiedzialnym za tę komórkę został Fejgin, który niewątpliwie należał do wąskiego grona osób mających najwyższe „noty” u Bieruta (m.in. brat Mieczysław był jednym z jego osobistych lekarzy) i Bermana, który go znał sprzed wojny.
Na podstawie relacji z 1954 r. oraz późniejszych zeznań, można sądzić, że Światło nie zmienił ambiwalentnego stosunku do swojego bezpośredniego zwierzchnika: miał wobec niego poczucie niższości z racji braku wykształcenia i krótszego stażu partyjnego, jednocześnie uważał, że jest w stanie znacznie lepiej, energiczniej i skuteczniej, prowadzić rozpracowania i podejmować działania operacyjne. Na podstawie tych samych źródeł można wnosić, że Fejgin odnosił się do podwładnego raczej przychylnie, darzył go zaufaniem i nie miał oporów przed powierzaniem mu ważnych zadań. Zapewne utrzymywali kontakty także poza miejscem pracy, np. dysponowali mieszkaniami w tej samej letniej willi w Świdrze. Fejgin jednak nie zdradzał tendencji do zbytniej poufałości. Z Piaseckim Światło wciąż był skonfliktowany (a może to Piasecki „wojował” z nim?), co przenosiło się na podległych im funkcjonariuszy. Podział na „ludzi Światły” i „ludzi Piaseckiego” utrwalił się tym łatwiej, że urzędowali w tym samym gmachu przy ul. Koszykowej, ale na różnych piętrach — Piasecki na II, a Światło na III (mówiono więc, że „był górą”). Piasecki, starszy o 10 lat i z odpowiednio dłuższym „stażem bolszewickim”, uważał Światłę nie tyle za nuworysza w komunistycznym gronie, ile za osobę zbytnio zafascynowaną sprawami operacyjnymi, która nie przywiązuje większej wagi do kontekstu politycznego, a nawet wręcz za człowieka „bezideowego”. Z niektórych rozmów Światły z żoną można wnosić, iż on sam miał o sobie podobne zdanie. Konflikty między nimi dotyczyły zapewne sporów o to, kto ma się kim zajmować. Jeśli np. „palestyńczyk” był jednocześnie trockistą, to który wydział powinien go rozpracowywać — I czy II? A reemigranci z Jugosławii — to, „jugosłowianie”, którzy są agentami obcego wywiadu (Wydział II), czy „titoiści” (Wydział I)? Stosunki między obu panami zaognił incydent z kartoteką, którą Piasecki wniósł w wianie do departamentu. Światło, który zarządzał bieżącą ewidencją, nakazał porównanie z już istniejącą i zniszczenie dublujących się wpisów, co Piasecki uznał za karygodne, a nawet podejrzane. Z kolei Światło zarzucał Piaseckiemu liczne błędy w pracy operacyjnej, „biurokratyczne” typowanie osób podejrzanych i prowadzenie rozpracowań tak, aby udowodnić, że miał rację. Jak wynika z niektórych świadectw, targowali się też np. o przydział mieszkań dla „swoich” pracowników. Konflikt osiągnął takie rozmiary, iż Fejgin stanął przed dylematem, którego z nich zostawić w departamencie i doszedł do wniosku, że „z punktu widzenia pracy operacyjnej” należy zostawić Światłę, na co Romkowski wyraził zgodę. W rezultacie Piasecki w listopadzie 1953 r. złożył raport o przeniesienie do innej komórki MBP i od 1 grudnia został wicedyrektorem Departamentu Szkolenia.