Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/176

Ta strona została przepisana.

nadaje jej przede wszystkim fakt, iż Fejgin musiał zdawać sobie sprawę, że to, co napisze może być sprawdzone. I było sprawdzone. Zbigniew Błażyński, który jesienią 1954 r. indagował uciekiniera, nie próbował weryfikować — np. przez zadawanie tzw. krzyżowych pytań — wypowiedzi Światły, no i oczywiście nie znał wersji Fejgina, która mogłaby posłużyć do konfrontacji. Uważam więc, że relacja Fejgina o tych dwóch dniach spędzonych w Berlinie i zniknięciu Światły jest znacznie bliższa prawdy, choć nie wykluczam, iż mógł dopuścić się jakiejś konfabulacji. Przyjmuję więc, że w sobotę miała miejsce ich pierwsza i jedyna wizyta w Berlinie Zachodnim, co nie znaczy, iż Światło jej nie zaaranżował. Mniejsze znaczenie ma rozbieżność, co do miejsca i sposobu wymiany pieniędzy oraz kolejności, w jakiej miało się to odbyć.
W niedzielę, 6 grudnia już o 7.30, Fejgin zadzwonił do Izydorczyka, który przysłał po niego samochód. Bagaże swoje i Światły zostawił w „Newie”. Ambasador próbował wezwać p.o. szefa Polskiej Misji Wojskowej, Jana Stankiewicza, który był jednocześnie rezydentem VII Departamentu MBP i faktycznym łącznikiem między bezpieką a Stasi, ten jednak, najwyraźniej nie szanujący niedzieli jako dnia wypoczynku, „był poza domem na spotkaniach z agenturą” i odnalazł się dopiero około godz. 16.00. Zjawił się natychmiast w ambasadzie i wspólnie z Fejginem napisali depeszę, którą szyfrem nadano do Centrali o 18.00. Po jej rozszyfrowaniu, co nastąpiło o 21.55, szef wywiadu, do którego była adresowana, mógł jeszcze przed północą „zameldować kierownictwu” — a więc zapewne Radkiewiczowi i może Romkowskiemu czy Mietkowskiemu — o zniknięciu wicedyrektora. Stankiewicz i Fejgin uznali, że należy zawiadomić zarówno Stasi, jak i „przyjaciół radzieckich”, co zresztą — bez pytania — uczynił już ambasador, który zlecił Dodinowi powiadomić szefa protokołu Wysokiego Komisarza Związku Sowieckiego, płk Kociubę. Mielke został poinformowany w poniedziałek rano przez Fejgina, który przyszedł żeby odwołać naradę i zabrać pakiet dla Ulbrichta. O 10.30 Fejgin przekazał pakiet „do rąk własnych” adresata.
Po zawiadomieniu kierownictwa resortu, dyr. Sienkiewicz (jego kryptonim jako szefa wywiadu brzmiał „Kran”) jeszcze w nocy z niedzieli na poniedziałek — depeszą z zaleceniem „piorun” — powiadomił Berlin, że natychmiast wysyła „kogoś z Centrali”, polecił jak najszybciej zawiadomić Mielkego (kryptonim „Roman”), nie informować władz zachodnich sektorów, wpłynąć na Izydorczyka (kryptonim „Tytus”), „by nie rozgłaszać [wiadomości, gdyż] pod tym względem jest niepohamowany”, Fejgina zaś przenieść z „Newy”, gdyż „są tam wtyczki do Tytusa”. Pułkownik zamieszkał więc u rezydenta, gdzie chyba ambasador nie miał wtyczek. W poniedziałek późnym wieczorem pojawili się funkcjonariusze z Warszawy (płk Sobczak, być może był to Stefan Sobczak, wówczas szef zwiadu WOP i kpt. Pająk). Jeszcze tego samego dnia, opierając się o „aktywa” rezydentury, podjęto pierwsze działania, w tym wizję lokalną (bez Fejgina) w miejscu zniknięcia Światły, ale nie można było wiele zdziałać. W ambasadzie, mimo przedsięwziętych środków ostrożności, „czuło się niepokój” — jak zapamiętał