Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/195

Ta strona została przepisana.

o usunięcie z MBP z uwagi na „powiązania z zagranicą” poprzez najbliższych członków rodziny (matka i brat). Ostatecznie nie ruszono jej, była jednak podenerwowana i w czasie jakiejś rozmowy w urzędzie „wybuchnęła płaczem wspominając o sprawie swojego szwagra”. Dała wprawdzie wyraz przekonaniu „o jego mocnej postawie ideowej”, jednak „to jest tylko człowiek, który może mieć chwile słabości”. Myślę, że niepokój o to, iż Światło może zacząć „sypać” podzielała z nią żona podpułkownika, który w kartotekach personalnych wciąż figurował jako wicedyrektor nieistniejącego już departamentu.
Tymczasem od wieczora 5 grudnia 1953 r. podpułkownik znajdował się w rękach — czy raczej pod opieką — Amerykanów. Zapewne niemieccy policjanci odstawili go na kwaterę żandarmerii wojskowej (Military Police), wątpię bowiem, aby mieli bezpośrednie kontakty z przedstawicielami CIA. Wedle relacji Światły przytaczanej przez Błażyńskiego, następnego dnia został przewieziony do Frankfurtu nad Menem, a 23 grudnia, w przeddzień Wigilii, odleciał do Waszyngtonu. Nieco inaczej przedstawia pierwszy okres współpracy Światły z wywiadem amerykańskim Theodore „Ted” G. Shackley Jr., później jeden z najbardziej znanych oficerów CIA „do spraw specjalnych”, który działał m.in. w Chile, Laosie i Wietnamie, gdzie zyskał przydomek „Blond Ghost”, a karierę zakończył na stosunkowo wysokim stanowisku „associate deputy director for operation”. W wydanych pośmiertnie i opracowanych przez Richarda A. Finneya wspomnieniach Spymaster: My Life in the CIA pisał, że w grudniu 1953 r. został w trybie nagłym odwołany z bazy operacyjnej CIA w Norymberdze i przeniesiony do Frankfurtu, gdzie otrzymał zadanie przesłuchania świeżego uciekiniera z Polski.
Shackley, wprawdzie niespełna 27-letni, był już jednak doświadczony, ponieważ służbę wojskową odbył w kontrwywiadzie. W Niemczech Zachodnich zajmował się organizowaniem siatek informacyjnych mających docierać do Polski, miał bowiem po kądzieli polskich przodków i choć matka urodziła się już w Stanach Zjednoczonych, a ojciec był Amerykaninem, wychowywany był przez babkę, która nauczyła go polskiego. Shackley pisze, że wywiady czy, inaczej mówiąc, przesłuchania Światły, trwały „po około pięć godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, przez trzy miesiące”. Może lekko przesadził, bo chyba jednak w niedziele miał wolne, ale zapewne rzeczywiście pracował — a raczej obaj pracowali — intensywnie. Światło został ulokowany we frankfurckim Defector Reception Center, który mieścił się w domach i willach rozrzuconych w okolicach Frankfurtu. Nowy przybysz zamieszkał w jednym z takich safe house w pobliżu Oberursel. Przebywali tam z nim ochroniarz z CIA oraz gospodyni domu („sprawdzona Niemka”). Spotkania z Shackley’em odbywał w innym miejscu, na które dowoził go ochroniarz. Z każdej rozmowy Amerykanin sporządzał notatkę, która wędrowała do centrali Agencji. Po pewnym czasie jakość i ilość informacji o sprawach dotychczas kompletnie nieznanych spowodowały, że „byłem bombardowany — pisał — depeszami ze sztabu” z coraz to nowymi kwestiami, które muszą być