Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/203

Ta strona została przepisana.

o złożeniu przez Amerykanów noty w sprawie Fielda, wiadomość, że „radio nadaje wywiady Światły (...) i zapowiada dalsze rewelacje i oszczerstwa” i konkludowano: „cala afera idzie na największy bęben” [sic]. Nadawcy zwrócili się z prośbą „abyście się naradzili i zasięgnęli opinii” w sprawie ogłoszenia specjalnego komunikatu. Sformułowanie „zasięgnęli opinii” miało zapewne oznaczać przeprowadzenie konsultacji z obecnymi w Pekinie przywódcami sowieckimi. Projekt komunikatu zaczynał się od słów: „Do aparatu bezpieczeństwa zdołał się zakraść prowokator i agent wywiadów imperialistycznych niejaki Józef Światło”. Dalej pisano m.in. o „rozwijaniu [przez niego] zamaskowanej, zbrodniczej akcji, mającej na celu za pomocą gromadzenia fałszywych dowodów rzekomej winy, podrabiania dokumentów i innych przestępczych machinacji, oczernianie i uwikłanie szeregu uczciwych obywateli, w tym również członków PZPR”. Tekst kończył się wezwaniem: „Sprawa prowokatora Światło świadczy, że należy wzmóc czujność władz bezpieczeństwa oraz wszystkich władz i obywateli polskich”. Warszawskie grono proponowało, aby odpowiedzieć na notę amerykańską dopiero po poznaniu reakcji Waszyngtonu na komunikat, ale z góry przyjęto założenie „chcemy notę odrzucić”.
Podpisana przez „Tomasza” (czyli Bieruta; „Tomasz” był pseudonimem okupacyjnym, znaleźć go można nawet w niektórych formalnych protokołach) i „Jakuba” (czyli Bermana) odpowiedź była negatywna. Nadawcy nie napisali, czy przeprowadzili konsultacje z sowieckimi przyjaciółmi, ale wydaje się pewne, że to zrobili, a mieli na miejscu m.in. samego Chruszczowa, a także wicepremiera, gen. Bułganina, który znał trochę Polskę, gdyż w 1944 r. był oficjalnym przedstawicielem Związku Sowieckiego przy PKWN, Mikojana i Szepiłowa, a więc grono jak najbardziej reprezentatywne i kompetentne. W każdym razie po konsultacji, czy może bez pytania sowieckich towarzyszy, Bierut i Berman stwierdzili, iż „nie widzimy korzyści opublikowania czegokolwiek w obecnym momencie” i zapowiedzieli, że „odpowiedź na notę omówimy po naszym powrocie”. Depesza została nadana 1 października, tak więc odłożyli podjęcie decyzji oprawie dwa tygodnie, powrót zaplanowany był bowiem na 13 października. Jednak nikt ani w Warszawie, ani w Pekinie nie zająknął się o możliwości skrócenia pobytu. Zapewne uznano, że byłby to gest zbytnio podnoszący rangę sprawy, a wobec rangi wizyty i pozycji gospodarzy wysoce niestosowny.
Minc i Ochab byli niezadowoleni z odpowiedzi obu panów B. i oddepeszowali w tonie nawet dosyć szorstkim: „Motywy Waszego stanowiska są dla nas niezrozumiałe (...). Wszyscy obecni w Warszawie członkowie Biura, omówili jeszcze raz sprawę i są jednomyślni, że winno nastąpić nasze publiczne oświadczenie”. Zwracali nadto uwagę, iż „sprawa nabrała wielkiego rozgłosu i nasze milczenie wywiera ujemny wpływ na nastrój społeczeństwa, aparatu partyjnego i państwowego. Wszyscy oczekują na nasze stanowisko, a przeciąganie sprawy będzie wykorzystywane przez wroga”. I na koniec: „Prosimy o bezzwłoczną odpowiedź”. Nie natrafiłem na dalszy ciąg tej korespondencji