Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/228

Ta strona została przepisana.

sprzeciw także gen. Kazimierz Sosnkowski. Jednak po konsultacji z ambasadorem w Warszawie, który miał odpowiedzieć „kujcie żelazo, póki gorące”, administracja amerykańska nie zablokowała Operacji „Spotlight”, ignorując kolejne protesty prasy i organizacji polonijnych. Przeciwnikiem wszystkiego, co robił Nowak-Jeziorański w związku ze Światłą był też, oczywiście, Strzetelski. Oponenci przede wszystkim zwracali uwagę na represje, które spotkają czytelników broszury, niektórzy twierdzili, że całe wsie będą wysiedlane, a gen. Sosnkowski uważał nawet, że może dojść do rozstrzeliwań, podając za przykład zagładę czeskiej wsi Lidice, której cała ludność została wymordowana przez oddział SS w odwecie za zamach na nazistowskiego zarządcę Czech i Moraw. Jednak Kurier z Warszawy, wspomagany przez część zespołu monachijskiego i większość amerykańskiego kierownictwa RWE, oparł się wszystkim naciskom.
Nowak-Jeziorański uważał, iż „Paryż wart jest mszy”, że dewastacyjne skutki upowszechniania informacji posiadanych przez Światłę uzasadniają korzystanie z jego wiedzy: „Argumentowałem — wspomina — że prokurator doprowadza przed sąd nawet najgorszego zbrodniarza jako świadka oskarżenia”. W liście do Adama Ciołkosza, jednej z najbardziej autorytatywnych postaci polskiego Londynu, pisał gorzko, że „sprzymierzeńcem komunistów w tej sprawie może być emigracja i jej naciski na Amerykanów”. Rozumiał jednak obawy, że ubecki zbrodniarz może dostać od Amerykanów szansę prowadzenia jakiejś działalności politycznej, toteż uspakajał Ciołkosza: „Amerykanie — pisał 3 lutego 1955 r. — nie mają złudzeń na temat Józefa Światło i nie przewidują dla niego żadnej roli politycznej w przyszłości”, zaś „akcja balonowa jest zarazem zakończeniem jego zadania propagandowego”. Jakkolwiek Nowak-Jeziorański miał chyba skłonność do przeceniania znaczenia rewelacji zbiegłego ubeka dla destabilizacji sytuacji w Polsce — co nie dziwi, ponieważ słusznie czuł się głównym organizatorem zamieszania, jakie powstało i w bezpiece, i w partii — ale w ocenie intencji Waszyngtonu nie mylił się. Zgodnie z porzekadłem „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”, Światło jako aktor na scenie politycznej powoli gasł.