Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/116

Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

ZZA ŚCIANY
chętnie bym posiedział na nieswojej chwili
przechodzącej stałości
lecz usuwają mój bok
zadźwierni obojniacy
w których płaska jucha
pod pretekstem skóry
zgniłe zakłada skarpetki
aby cicho po sobie spływała
 
ale zasady grząskie są i cichodenny
klozet podstawia się pod wszystko co
napiera na nas zastolcowo
chcąc nie chcąc żebro me relegujący
muszą się trzymać spychanego brzegu