OPUSZCZONA LEŚNICZÓWKA
pociemniał mój las i od złotego poroża jeleni
nie pada wąski księżyc do butnych stóp szczudeł
machorkę sadzi gajowy w konwalii kurzy aż niemiło
łeb w łeb przystawia twardą pięść do pni porośle
jest ciemne ale ład w ciemnościach większy jest en bloc
na przyciemnionych sadzeniakach wiatr wypatroszony
kanię
zaniża jest z przeceny wysokości trzeci młotek
grawera jej maści dobił walor oka jest na muchach
a nie latającym mięsie stąd przyziemna jest rozmowa
pogniazda jeszcze dalej stare wygi wilki kopią
ogonami ziemniaki w przesiece swej sierści
robią dymy pod siebie jedzą z ręki przaśne
owce na łupinach i łopianem z wąską wodą
podcierają się za krzakiem tak tu wyuczono
czystości obyczajów trawiennych na przerwach jeszcze
dalej
niewiele już widać i to z dawnej schedy uchodzi
przed oczami z honorem jest sok z tych obrazów
pitny w dzbanie na stole ze środkiem na którym na
prawach
porostu włosów z góry coś odsądzą wiecznie sufit do dołu
ten kto z okna patrzy w wystawione na odstrzał
spojrzenie
gajowego na bromie odwietrza jego strzelbę i ostatni
zabity tu radziwiłł spuszcza spodnie i rząd w rząd
z wilkami załatwia tę nieludzką potrzebę widzenia
opustoszałych lęgów nadleśnictwa
Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/152
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna