W GROTACH ALTAMIRY
myśliwy z pięciu kresek celujący
w zgięcie zaósme za łukiem
w niebezpiecznie wielostronne
zwierzę by uciec prostactwu
nawet za róg pragnienia
jak zabicie ten myśliwy wywołuje
niesłychane salwy śmiechu
w powielanych grotach zwiedzających
jest po prostu błazeński ze składki
myśliwskiej członków dawno odpadłych
od człowieka nawet na kamieniu
bez obrony co dopiero złożonym
w ataku kiedy jednak zwierzę
od siódmej kreski za porożem
swej geometrii wraz z krwią
pada i zalewa chłonne pory baedeckerów
na muzycznych dłoniach
turyści poważnieją chwilę stoją
w obcej krwi po kolana
nagle pełne czujności i oszczędnie
zginają się by nic nie zgubić
z zaskoczenia i w siedem przegubów
po kweście mięśni zapadają sami
podstawowi dla strzały i człowieczo celni
czują sierść lasu zachodzącą skórę
Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/170
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna