Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/244

Ta strona została przepisana.

na niby i jej wymię rozlicza naszą pamięć na ser
i maślankę
a za masło bije nasz głód na medale teraz całe z kolan
słychać wstające mlaskanie wszystko się odżywia
bez pamięci
umarłych na stole i kanibal w kostce na maggi wyssany
za bramę
bez ust się rozpuszcza na zawsze wytrawny księgowy
słyszy jak powszechnie mleczne zęby rosną w szczęce
wszystkich zbiorów pamięci jak miękną do zera
o piątej nad ranem
wraz z mleczarzem w butelce już poza zębami
pobudki na wstawaniu broń boże nie z rożna zasysając
siebie
do krwi już bez wyjścia z potocznego mleka
bo kogut też z niej ssie swój krzyk i nie pieje pije