Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/286

Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

SZUM W TARABANACH
oberwańcy pamięci
zleżali do skóry
grzeją swe łachy lewe
na nieprawej nagości
rajfurzych palimpsestów
wśród nich zgliwiały brutus
ogryza z cezara
swoje przaśne paznokcie
straszna tandeta na przecenionej
krwi co tu mówić
rzuca się do oczu

ale zastoje jak żylaki
bolą kiedy się widzi
jak poczwórny byk
ani na jedno bodzenie
nie zaskarbił sobie rogów
jego uporczywość na gnijącej
arenie zastanawia do szpady
czy wywierzysko ruchu
jest zasiane bokiem martwym
czy żywym kto w grzybni
knot podkręca i mięsista wtórność
porasta na wyłogach gdzie to je
gdzie pije jak śpi jak spółkuje
z nieobecności robi tak zawrotną
głowę że na odwianych ze skóry
taborach jednak włos ciągle rośnie
szumi w tarabanach